Jesteśmy w kuchni u mojej sąsiadki, pijemy kawę i rozmawiamy o ślimakach. Nie o byle jakich ślimakach, ale o bez-muszlowym śliniku luzytańskim. Pomarańczowo – rudym, żarłocznym przybyszu z Półwyspu Iberyjskiego. Ten inwazyjny i mnożący się na potęgę gatunek ślimaka kolejny sezon pustoszy ogródki w mojej wsi. „Skąd toto się wzięło?” pyta bezradna sąsiadka, która w tym sezonie może już zapomnieć o buraczkach, zielonym groszku i w zasadzie też o ogórkach. „Z naszej głupoty” odpowiadam, a w myślach mówię sobie, że sadzenie kalarepy jest bez sensu, bo i tak wszystko zostaje pożarte.
Dzięki zmianom klimatu, ślinik luzytański może się tak wyśmienicie czuć w moim ogródku, nie tylko dlatego, że nie ma w Polsce naturalnych wrogów, ale też dlatego, że temperatury w naszym kraju coraz bardziej przypominają mu jego rodzinne strony. Długotrwały silny mróz już nie wymrozi go tu zimą.
Więc następnym razem Drogi Czytelniku/ Droga Czytelniczko, gdy będziesz kupować pietruszkę i kląć pod nosem na jej cenę, zadaj sobie pytanie: A co ja dziś zrobiłem/zrobiłam, żeby powstrzymać zmiany klimatu? Wciąż masz czas!
P.S. Jeśli jesteś ciekawy/ciekawa, jaki wywierasz wpływ na zmiany klimatu, możesz obliczyć swój ślad węglowy w jednym z kilku dostępnych online kalkulatorów np. tu:
– https://calculator.carbonfootprint.com/calculator.aspx?lang=pl
– https://offset.climateneutralnow.org/footprintcalc
Spójrz: wszystkie zdjęcia zrobiłam w odległości nie większej niż kilometr od mojego domu.
Podziel się tym artykułem
Like this:
Like Loading...
Najnowsze