Losy powojennych przesiedleń układają się czasem zadziwiająco. Jak Panu Ryszardowi Zanderowi.
Gdy kończyła się wojna miał 15 lat. Mieszkał z rodziną w łódzkim. Po przejściu wojsk niewiele tam zostało poza ziemią. Dwóch braci , dwie siostry i mama. Musieli jakoś przeżyć. Na szczęście tata nauczył każdego z synów jakieś pracy. Na przykład robienia z drewna zelówek do butów. Cenna umiejętność w czasie braku wszystkiego.
Poza tym praca w gospodarstwach za jedzenie. Tylko i aż…
Przesiedlenie
Gdy udało się dostać do pracy w gospodarstwie Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Łodzi było już lepiej. Gdy uczelnię przenoszono do podolsztyńskiego Kortowa Pan Ryszard, wówczas już 20-letni przeniósł się wraz z nią. Z czasem dołączyła cała rodzina. Zamieszkali w jednym z uczelnianych majątków we wsi Lichtajny, niedaleko Ostródy.
Mówiło się wtedy, że z terenów Warmii i Mazur łatwiej będzie wyjechać do Niemiec. A rodzina Zanderów ma niemieckie korzenie. Wtedy chcieli wyjechać. Zadomowili się jednak w Lichtajnach.
Nie potrzebował szkoły
Pan Ryszard nie zdążył skończyć żadnej szkoły przez czas wojny. Nie przeszkodziło to jednak w pracy. Talent do mechaniki i zamiłowanie do wszelkich maszyn sprawiły, że bohater naszej opowieści z woźnicy konnej bryczki przesiadł się na pojazdy mechaniczne.
Pierwsze traktory
Pierwsze traktory mogły jeździć tylko na polach, późniejsze wymagały już prawa jazdy. To zrobił pan Ryszard nawet wcześniej niż skończył edukację na poziomie podstawowym. Opowiedział nam o pierwszych ciągnikach rolniczych. Jeden z pierwszych typów z nich potrzebował do uruchomienia więcej niż jednej osoby i nie wyłączało się go przez cały dzień.
Mimo obecności maszyn rolniczych wiele prac było prowadzonych ręcznie. Np. wykopywanie buraków cukrowych. Służyło do tego specjalne narzędzie.
Dokumenty i wycinki prasowe z archiwum P. Ryszarda Zandera
Opowieść
Na opowieść o wsi i pracy na wsi w czasie powojennym zapraszamy tu: