Ile ludzi, tyle pasji, a rozwijać je można nie tylko w dużych miastach! W 30-tysięcznej Ostródzie mieszkają ludzie z pewną wielką pasją, którą chętnie dzielą się z innymi. Kim są ci pozytywnie zakręceni pasjonaci?
Pasja do gier planszowych może nie tylko bawić, ale także budować społeczność. Dwie członkinie ostródzkiego Stowarzyszenia GryWam, Ania Kardaś i Ania Siniakiewicz, opowiadają o swoich początkach w świecie gier. O tym, jak różnorodne gry rozwijają wyobraźnię, oraz o tym, jak wokół grania powstała cała społeczność. Przekonują, że planszówki to nie tylko forma rozrywki, ale także sposób na wyrażenie siebie, rozwijanie relacji i spędzanie czasu w gronie przyjaciół lub z rodziną.
Na początek opowiedzcie parę słów o sobie.
Ania Kardaś: Ja pracuję jako BHP-owiec. Gry planszowe tak naprawdę były u mnie od dzieciństwa. Na początku były to gry proste, takie które były wtedy dostępne. Na studiach pojawiały się okazjonalnie jakieś poważniejsze tytuły. Natomiast nie było to tak, że graliśmy co weekend, raczej dość sporadycznie. Odkąd usłyszałam o GryWam, zbierałam się żeby tam pójść i zobaczyć, ale miałam wtedy jeszcze malutką córeczkę. Kiedy Julka podrosła, mogłam ją zostawić z tatą i miałam trochę czasu dla siebie. Andrii, który ze mną pracuje jest członkiem Stowarzyszenia i czasem ubiera bluzę z logo GryWam i tak do niego zagadałam, a on zachęcił mnie do planszówkowego spotkania. I tak już rok jestem w Stowarzyszeniu GryWam!
Ania Siniakiewicz: Jestem sekretarzem Ostródzkiego Stowarzyszenia Miłośników Gier GryWam. Nasze Stowarzyszenie powstało w 2019 roku, skończyliśmy 5 lat! Zawodowo jestem urzędnikiem państwowym i mieszkam od urodzenia w Ostródzie.
Skoro już wspomniałaś o GryWam, opowiedz skąd pomysł na Stowarzyszenie, jak wyglądały jego początki?
AS: Szymon Szypczyński prowadził kiedyś takie niesformalizowane spotkania na dworcu w Ostródzie. Nazywało się to chyba Grajdołkiem. Przechodząc przed dworzec zauważyłam kiedyś, że coś takiego się tam dzieje. To było w 2018 roku. Parę razy się odbiłam od drzwi (śmiech), ale w końcu udało mi się trafić na granie. Pamiętam, że moją pierwszą grą była Terraformacja Marsa (śmiech), to jest jedna z cięższych gier, tak na początek. Ale jakoś dałam radę i łyknęłam bakcyla!
Wcześniej grałam ze znajomymi, którzy też podłapali parę gier. Grali w Osadników z Catanu, Wsiąść do pociągu i to mi się spodobało. W dzieciństwie grałam w podstawowe gry, takie które każdy zna. Grałam z tatą w szachy, ale nie miałam z kim grać w takie gry, które widziałam, że pojawiają się na rynku. Także, trochę przypadkowo trafiłam wtedy na dworzec, była tam bardzo duża grupa ludzi i Szymon postanowił to jakoś sformalizować. I tak powstało GryWam. Przy tworzeniu Stowarzyszenia bardzo pomogły nam dziewczyny z CWOPu (Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych).
Matkami i Ojcami Stowarzyszenia (śmiech) było 7 osób, potem zaczęły przychodzić kolejne osoby. I tak w ciągu tych 5 lat uzbierały się 33 osoby, które aktualnie są w stowarzyszeniu! To są osoby w różnym wieku. I takie po pięćdziesiątce i takie, które dopiero osiągnęły pełnoletność.
Czy i w jaki sposób bycie częścią GryWam wpływa na inne aspekty twojego życia?
AS: Bardzo wpływa! Myślałam, że będziemy sobie tylko grać razem na przykład raz w tygodniu. A tu się okazało, że jesteśmy grupą przyjaciół, którzy razem pływają kajakami, jeżdżą rowerami, jeżdżą razem na biwaki i na domek, grać w planszówki. Jeździmy też razem na różne planszówkowe wydarzenia i konwenty, na przykład Pyrkon.
Zaczęło się od stowarzyszenia a obrosło w dodatkowe relacje. Lubimy razem organizować imprezy z plenerowym graniem, ogniska, rzeczy które nie są powiązane z graniem w planszówki.
Wspomniałaś o wydarzeniach planszówkowych, na które jeździcie, czy według ciebie spotykają się one z dużym zainteresowaniem?
AS: Myślę, że tak! My najczęściej jeździmy do Gdańska, bo jest najbliżej. Parę lat temu była to impreza organizowana przez wydawnictwo REBEL i oprócz premier ich gier, były też różne prelekcje, można było się nauczyć w coś grać i nie tylko takie łatwe gry, ale też trudniejsze. Od dwóch lat tę imprezę organizuje sklep ALEplanszówki.pl a przyjeżdża na nią kilkanaście tysięcy osób. Teraz odbywa się na AMBEREXPO w Gdańsku.
Dzięki tym wydarzeniom poznaliśmy także nowych znajomych z innych miast, a dzięki koszulkom z logo, jesteśmy rozpoznawani przez innych uczestników. Są to imprezy dla wszystkich, każdy znajdzie swoją niszę, także rodziny z dziećmi.
AK: Jest tam mnóstwo atrakcji dla dzieci, także na pewno nie będą się nudzić!
Komu polecasz gry planszowe i jakiej rady udzieliłabyś osobom początkującym?
AS: Myślę, że jak ktoś chce, to w każdym wieku może zacząć grać! Na przykład seniorzy, którzy nigdy nie grali, mogą wkręcić się między innymi w Rummikub, a potem przejść do innych gier. Jeśli ktoś grał wcześniej w szachy, to poradzi sobie z grami strategicznymi, których jest dużo i wymagają wysilenia umysłu. Wydaje mi się, że ludzie często patrzą na gry przez pryzmat gier dziecięcych, a teraz na rynku jest bardzo dużo gier tylko dla dorosłych, wymagających wysiłku intelektualnego. Jest też dużo gier imprezowych, dla tych którzy potrzebują się rozerwać!
Gry planszowe to też idealne hobby dla introwertyków! Można przyjść, pograć w gry, bez bycia narażonym na dużą ilość rozmów, można się skupić na planszówkach i jednocześnie spędzić czas z ludźmi.
Ogólnie kluby planszówkowe są w wielu miastach, często właśnie jeździmy na wydarzenia np. do Olsztyna czy Elbląga. Tak się złożyło, że jesteśmy jednym z większych klubów.
Jak duża jest twoja planszówkowa kolekcja?
AS: Jak zaczęłam grać, to zaczęłam też kupować gry, przeważnie takie, w które po prostu chciałam zagrać, które mi się spodobały. Wiadomo, część była nieudanym zakupem i leżą gdzieś rzucone w kąt. Teraz mam w sumie około 80 gier w domu!
Jaka jest twoja ulubiona gra?
AS: Brass Birmingham! Jedna z cięższych gier Euro, ale lubię ją za elegancję zasad. Ostatnio usiedliśmy do grania, wszyscy znali zasady, więc nie trzeba było poświęcać na to godziny (śmiech) i to jest taka ekonomiczna gra. Najbardziej lubię gry Euro, ale też karcianki, gry językowe.
AK: Ja nie lubię gier,w których trzeba kłamać, bo nie umiem tego robić (śmiech)! Wszyscy widzą, kiedy kłamię. Tak samo nie lubię gier, w których trzeba negocjować, bo to zawsze jakoś negatywnie na mnie wpływa. Wolę gry strategiczne, gdzie mogę coś ulepszyć, pozbierać surowce. Kiedy gram z Julką, lubimy grać w Mlem: Agencja Kosmiczna czy Sen. To są gry, które są przyjemne też dla dorosłych. Niektóre gry, te typowo dla dzieci, niestety nie są zbyt pociągające dla dorosłych, ale na szczęście są takie, które są przyjemne dla obu stron!
Moja ulubiona gra to Diuna, ale niestety nie mam za bardzo z kim w nią grać.
Co to są gry Euro? I jakie są jeszcze rodzaje gier?
AS: Dwa podstawowe piony gier to: Eurogry, czyli gry w stylu europejskim, gry ekonomiczne, gdzie jedno wynika z drugiego i Ameritrashe, czyli gry w stylu amerykańskim, skupiające się na jakimś scenariuszu, często są to gry z figurkami, ale ja takich nie lubię (śmiech).
Czy w domu też grasz w gry?
AS: Nie, chyba, że jest u mnie siostrzenica. W Stowarzyszeniu spotykamy się dwa razy w tygodniu i gramy i to mi w zupełności wystarcza!
AK: Teraz tych gier jest o wiele więcej w moim życiu. Nie tylko kiedy gramy na spotkaniach, ale też więcej przemycam gier, kiedy spotykam się ze swoimi znajomymi albo w domu z córką Julką. Na początku grałyśmy w proste gry, które uczyły ją na przykład liczb. Zaczynałyśmy jak była bardzo mała, około 2 czy trzech lat i to jest naprawdę fajna forma spędzania czasu z dziećmi. Po pierwsze dziecko musi się trochę skupić, trochę pomyśleć, rozwija się wyobraźnia, uczy się rywalizacji, bo dzieci nie za bardzo lubią przegrywać (śmiech). A tutaj się uczą, że nie zawsze muszą wygrywać. Chociaż Julka czasami mnie ogrywa! My nigdy nie dawaliśmy Julce wygrywać i czasem się denerwuje, że przegrywa a czasem sama daje mi fory, kiedy widzi, że mi gorzej idzie.
Jakie gry poleciłabyś dla rodziców z dziećmi?
AK: Na pewno gry krótkie. To musi być gra maksymalnie do 30 minut, przynajmniej w wieku 6/7 lat. Na przykład Sen. Przy długich grach dzieci się nudzą. Mogą być śmieszne motywy. To nie są też gry typowo dziecięce, niektóre gry są uniwersalne. Dzieci mają czasem lepszą wyobraźnię przestrzenną i lepiej im idzie niż dorosłym!
Gry na pewno pomagają rozwijać wyobraźnię, u mniejszych dzieci pomagają w nauce literek czy liczenia, ale rozwijają również więź między rodzicem a dzieckiem. Moim zdaniem jest to fajna opcja na wspólne spędzenie czasu. Wystarczy pograć pół godziny dziennie, a dziecko wie, że poświęcasz mu czas i sprawia to dziecku radość. Przeważnie przy grach jest radość, zabawa i pozytywnie spędzony czas. Często gramy też w podróży, mam kilka podręcznych gier, w które można grać na wyjazdach, a niekoniecznie są to gry karciane!
Jak wyglądają wasze planszówkowe spotkania?
AK: Spotykamy się w poniedziałki o 18:00 przy ulicy Sienkiewicza 5. U nas każdy znajdzie coś dla siebie! Zawsze tworzymy kilka stolików, jeden z prostszą a inny z trudniejszą grą. Staramy się podzielić tak, żeby nikt nie został na lodzie. Każdy wyjdzie zadowolony, że zagrał, wszyscy są też pozytywnie nastawieni, czujemy się komfortowo, w gronie przyjaznych osób. Jest to też sposób na oderwanie się od codzienności, problemów. Kiedy skupiamy się na grze, możemy odpocząć, tak inaczej zmęczyć umysł.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Ewa Kasperek