Organizatorzy Ostróda Reggae Festivalu powoli odsłaniają karty. Wiemy już, że wystąpią takie gwiazdy jak Max & Xana Romeo, Jamaram meets Jahcoustix, Vicked Dub Division i UWAGA! Vito Bambino i Pidżama Porno.
I to właśnie o tych dwóch ostatnich będzie ten artykuł.
Ale najpierw wróćmy do historii ORF.
Legenda głosi, że korzenie festiwalu sięgają roku 1983 roku, festiwal nazywał się wtedy „Ost-Rock”. Był to przegląd młodych zespołów z Ostródy i okolic. Wtedy grały przede wszystkim kapele punkowe, na przykład: Magister z Wyciętą Przysadką Mózgową, Blues Children, Klaps, Policja w Krainie Czarów, ale nie zabrakło też Positive Vibration. Szok! Ostr-Rock jak sama nazwa wskazuje powinien zawierać sam rock. Mam nadzieję, że w tamtych czasach festiwalowicze jakoś to przetrwali albo… dobrze bawili. Jak było naprawdę? Nie wiem.
Pierwszy raz na Ost-Rock (czyli 1. edycji festiwalu ORF) byłam w 2001 roku. I miałam 17 lat. Był to ostatni weekend sierpnia i trzeba było go wykorzystać w 100%. Impreza była na dziedzińcu zamkowym, trwała 2 dni, repertuar zróżnicowany – trochę rocka, trochę ska, czasem reggae. Idealny miszmasz na koniec wakacji.
I w takim wydaniu festiwal ten utrzymany był do 2003 roku.
Trzecia edycja była jeż ewidentnie bardziej reggaeowa.
I nazwa zmieniła się na Ostr-Rock Reggae Festiwal. Pierwszy raz poznałam wtedy Indios Bravos i z niecierpliwością czekałam na księdza w dredach (Joint Venture Sound System). Największe wrażenie zrobił na mnie zespół Le Illjah, gdzie na wokalu był Miodu (tak, ten z Jamala) i Maciek Starnawski, którego znałam z marnego reality show o Michale Wiśniewskim (“Jestem jaki jestem”). Ta edycja była wyjątkowo pechowa. Ale miejscowym “dresom” nie podobał się klimat imprezy, szukali zaczepki, wokół dziedzińca zrobiło się dość groźnie i w związku z tym festiwal trzeba było przerwać.
2004 rok to nowe miejsce, nowe wyzwania, nowa nazwa – Ostróda Reggae Festival i pełen rozkwit tej imprezy. Przyjechało sporo fanów reggae, a miejscowych było niewielu. Zmieniło się to w 2005 roku. Ostródzianie z chęcią kupowali karnety albo robili spacery wzdłuż koszar. Pod sceną czy na soundsystemach spotykałam ludzi, których nigdy nie spodziewałam się na takiej imprezie. Baaa! Część z nich 2 lata wcześniej szturmowała ostródzki dziedziniec, bo trzeba było “j…ć brudasów”. Co się takiego stało? Nie wiem… Ale wtedy zrozumiałam, że muzyka łączy, a nie dzieli.

Aż do teraz… Wrócę do mojego wstępu.
Jak to? Pidżama Porno na ORF? I co to jest ten Vito Bambino?
Cytuję wybrane losowo komentarze:
“Bambino to jakiś żart, nie zepsujcie tego festiwalu jak to zrobił Jarocin ze swoim festiwalem”.
“Ogłoście jeszcze więcej artystów, którzy nie są związani z muzyką reggae, a zwracam bilet… Czekam na Enrique Iglesias...”.
“(…) Jako stała bywalczyni jestem bardzo rozczarowana, straciłam do Was zaufanie i wiem, że już więcej biletu „w ciemno” nie kupię. Smutek”.
“(…) serio ogarnijcie się, bo mieszkańcy Ostródy nie wybaczą wam pijaków, rozrób itd….,że niby jak wyciągniecie z rękawa burning Spear czy Koffee to się klimat nagle zmieni? o nie! już nie ze mną te numery, kurde kochałam was miłością szczególną, świat schodzi na psy i koty”.
No i się szambo wylało… Dwie gwiazdy z wielu nie pasują do konwencji reggae. Jakby to była nowość. Na scenie ORF grali już: Sidney Polak, Grubson, Jamal, Alians, Farben Lehre, Poparzeni Kawą Trzy, R.U.T.A., November Project czy gościnnie podczas 25-lecia zespołu Bakshish wystąpili min. Abradab, Marysia Sadowska, Piotr Banach.
Więc jak to z tym Vito i Pidżamą?
Formuła festiwalu zmienia się? Czy pozostaje po staremu? Czy przeszkadza wam, że pośród 30 kapel grających na dużej scenie, dwie będą trochę z innej beczki? Ja muzyki reggae w ogóle nie słucham, a na festiwalu jestem co roku (nie opuściłam żadnej edycji).
Dlaczego? Bo kocham muzykę, lubię się spotykać z ludźmi, czasem pobujać. Koncert Pidżamy Porno będzie balsamem na moje uszy. Wielu z moich znajomych, którzy niekoniecznie chodzą na ORF zapowiedzieli, że w tym roku idą. I fajnie! A Vito Bambino? Czy przyciągnie młodszą publiczność? Uważam, że i młodszą, i starszą. Rozumiem, że komuś może się nie podobać. Macie swoje zdanie – ok. Wypowiedziałeś się raz, drugi, trzeci. Ile jeszcze? Nie chcesz, nie jedź, zwróć bilet. Tylko w tym wszystkim brakuje mi tej rastafariańskiej miłości.
Bless i do zobaczenia pod sceną.
PS. I mam nadzieję, że nie jesteś dupkiem, chociaż nosisz dredy. Swoją drogą ciekawe, czy Grabaż zdecyduje się to zaśpiewać 😉


























