Chyba jest ich sporo. Małe pensjonaty, prywatne kwatery. Wielu ludzi dorabiających wynajmem pokoi lub takich, którzy uczynili z tego swoje źródło utrzymania.
Poczyniłam na ten temat mikrowywiad środowiskowy. Nie jest to ekonomiczna analiza, lecz kilka refleksji. Jak na przestrzeni kilku lat kształtował się ten rynek? Warto zastanowić się nad tym, skoro mienimy się miastem turystycznym.
8-10 lat temu był to dość bezpieczny biznes. Chętnych na jedno-, dwutygodniowy wypoczynek w naszej okolicy było sporo. Imprezy muzyczne przyciągały gości na czas dłuższy niż samo trwanie festiwali. Zawody w piłce siatkowej, rocznicowe inscenizacje w Grunwaldzie napędzały turystów. Otwarcie wyciągu nart wodnych zapewniało napływ gości ze stolicy od pierwszych ciepłych dni do wczesnej jesieni. Wystarczyła informacja na 1-2 portalach noclegowych i goście napływali.
Z czasem dało się zauważyć pewne tąpnięcia.
Na przykład: po otwarciu dużego obiektu hotelowego nad jeziorem, przenieśli się tam weekendowi goście ze stolicy, przyjeżdżający do naszego miasta na narty wodne. Na ich miejsce z czasem pojawiły się rodziny z dziećmi, gdzie któryś z członków korzystał z wyciągu.
Ale teraz nie mamy już wyciągu…
Goście festiwalowi z roku na rok skracali czas swego pobytu do weekendu, gdy trwały koncerty. Na przestrzeni lat oferta festiwali muzycznych bardzo się poszerzyła i wielbiciele muzyki zapewne odwiedzają kilka muzycznych imprez, pozostając krócej w każdym miejscu.
Na przestrzeni tych lat zmieniła się też struktura gości wynajmujących pokoje gościnne w Ostródzie. Zdecydowanie wzrosła liczba pracowników „w delegacji”, a zmniejszyła się liczba przybywających w celach wypoczynkowych.
Moi rozmówcy, a właściwie rozmówczynie (ciekawe, wynajmem zajmują się w większości kobiety), pytane „Jakie atrakcje polecają swoim gościom w Ostródzie?”, najpierw na dłuższą chwilę milkły … Po głębszym zastanowieniu padało pytanie: „ Ale w samej Ostródzie?”.
I dalej: „Polecam jako dobrą bazę wypadową”, „Polecam w okolicy: kościółki w Glaznotach, Rychnowie, skansen w Olsztynku, dla aktywnych trasy rowerowe (pożyczam mapki), wynajem łódek, no i park linowy nad jeziorem”, „Ale tak w samym mieście to za bardzo nie ma czego polecić, wieża widokowa w kościele zamknięta, wyciąg nie działa, muzeum w Zamku i tyle…” .
Wszyscy wynajmujący promują się na kilku portalach noclegowych, platformach handlowych, Google Maps. I przeznaczają na to konkretne fundusze. A jeśli z różnych powodów nie przeznaczają, to mają świadomość, że bez promocji gości nie będzie. I to jest mały kamyczek do ogródka naszego Miasta, które przejawia chęć wycofania się ze ZLOT-u. A punkt Informacji Turystycznej jest jednym z tych miejsc, które ma bazę adresową noclegów i pomaga kierować gości również do tych mniejszych usługodawców.
A jak wpłynie na nasz, przecież mały, rynek otwarcie nowego wielkiego hotelu? Czy wielkie hotele przyciągają gości do miasta, czy zamykają ich w samowystarczalnych enklawach z atrakcjami, pozostawiając miasto na uboczu?
Może miasto potrzebuje zaoferować coś więcej niż muzeum w Zamku i spacer po nabrzeżu?