Szanowni Mieszkańcy, nie wiem czy macie świadomość, ale nasze miasto, a w zasadzie jego okolice, to kolarski raj!

Moja przygoda z rowerem szosowym zaczęła się 6-7 lat temu. Wówczas remont popularnej „siódemki” wraz z drogami technicznymi był dopiero w planach, a lokalne drogi gminne nadawały się bardziej na rower górski aniżeli cienką oponę roweru szosowego.

Dziś to wszystko przeszłość i Ostróda otworzyła się na kolarzy, co zresztą widać gołym okiem. Od niedawna funkcjonuje inicjatywa pod nazwą NOS, co zgodnie z pomysłem autorów oznacza Niedzielnych Ostródzkich Szosowców. Uwierzcie mi, chociaż klub spotyka się faktycznie w niedzielę, ani dystans nie jest niedzielny, ani też tempo. Grupa ta jeździ średnio 100 i więcej km, a tempo waha się miedzy 32-34 km/h. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi się z tego ekskluzywny klub z barierą wejścia dla początkujących kolarzy, bo warto tę inicjatywę rozwijać.

NOS rozpoznał coś, co ja dostrzegłem przygotowując się 2 lata temu do Ironmana. Wówczas robiłem długie jazdy rowerem od 3-5 godzin, więc miałem okazję do przyjrzenia się dokładniej lokalnym drogom. Tyle, że wtedy interesowały mnie głównie cyferki, a teraz korzystam z tego, co krajoznawczo oferuje okolica. A jest naprawdę w czym wybierać.

Zacznijmy od północy. Kierunek Miłomłyn-Pasłęk. Po drodze możemy odbić na pochylnie w Buczyńcu lub w drugą stronę, na Małdyty, a stamtąd przez Morąg z powrotem do Ostródy.

źródło: Google Maps

Możemy też oczywiście zrobić krótkiego klasyka przez Łuktę z obowiązkowym postojem  w kawiarni Smolej. Polecam gofry i lody!

źródło: archiwum autora

Ja osobiście wolę tereny południowe, które mam objeżdżone na wylot. Moja ulubiona trasa startuje z Kajkowa, potem Lichtajny i skręca w Szczepankowie na Miejską Wolę, gdzie jedziemy wspaniałym odcinkiem przez Wzgórza Dylewskie, a następnie kierujemy się w stronę Grunwaldu-Pawłowa, by dojechać do Olsztynka. Stamtąd wracamy bardzo komfortowo starą „siódemką” do Ostródy.

źródło: Google Maps

Są też trasy w stronę Iławy i warianty w pobliżu Olsztyna.

Dla mieszkańców Ostródy fakt, że wystarczy raptem 5 min., żeby na nie wjechać, jest czymś oczywistym. Dla moich znajomych z Warszawy czy Trójmiasta to coś niezwykłego i przedmiot uzasadnionej zazdrości.

Oni, żeby opuścić na rowerze swoje aglomeracje, potrzebują czasami około godziny lub pakują rower w auto i jadą z nim poza miasto, nierzadko w korkach. A tu cisza, spokój i piękne widoki, nomen omen, pod NOSem.

Piszę o tym wszystkim nie tylko dlatego, że jestem pasjonatem kolarstwa. Warto moim zdaniem promować w ramach miasta i gminy, a najlepiej ZLOT-u, tego typu turystykę, bo nasz region w tym aspekcie ma zdecydowanie potencjał. To też pokazuje, że ta promocja ma sens jedynie  w ramach regionu, a nie poszczególnych gmin.

Zapraszam, startujemy w niedzielę o 9:00 na molo.

źródło: archiwum autora
+ posts

Ostatnio