Małymi krokami zbliża się jesień. Widzimy ją w mieście, kiedy spojrzymy w górę, po brązowych, żółtych i czerwonych liściach drzew. Możemy ją też zobaczyć i usłyszeć pod stopami, szeleszczące liście pokrywają chodniki i ścieżki.
W lesie nie jest inaczej, teraz kiedy lato bliża się ku końcowi, możemy zobaczyć i usłyszeć pierwsze oznaki jesieni. To nie tylko kolorowe liście, ale też spadające z drzew szyszki i owoce np. leszczyny czy dębu. Orzechy laskowe jak powszechnie wiadomo są jadalne i pyszne, ale nie wszyscy pamiętają, że nasi przodkowie zajadali się również owocami dębu – żołędziami.
Co można z nich zrobić? Żołędzie mają w Polsce tradycję kulinarną. Bogate w wiele wartości odżywczych, były używane jako składnik mąki, dodatek do potraw, a także główny składnik naparu zwanego „żołędziówką”. Nie należy jeść ich na surowo, ale po obróbce są jadalne. Najlepiej zbierać je pod koniec września i w październiku, po pierwszych przymrozkach. „Kawa” żołędziowa nie zawiera kofeiny, jest również bezglutenowa. Ma za to magnez, potas, żelazo, a także witaminy z grupy B, witaminę C, A oraz E. Owoce kasztanowca pospolitego, które już niedługo zaczną spadać z drzew, są niestety nie jadalne. Nie sprawia to jednak, że są dla nas bezużyteczne. Można z nich zrobić ekologiczny (i darmowy!) płyn do prania. Wystarczy je opłukać, obrać i rozdrobnić na kawałki, zalać wrzątkiem i zostawić na kilka godzin, a później przecedzić. I płyn do prania gotowy!
We wrześniu w lesie możemy również znaleźć jeżyny, które przerobione na syrop, swietnie nadadzą się na jesienno-zimowe przeziębienia. Za to owoce dzikiej róży pomogą na przykład przy dolegliwościach układu pokarmowego.
Będąc w Ostródzie, nie trzeba wcale wędrować daleko, żeby znaleźć rozmaite dary lasu. Mijając zabytkowy most kolejowy i kierując się zielonym szlakiem w stronę Jeziora Czarnego, po drodze natkniemy się różnorodne owoce i rośliny jadalne.