Xeloda (capecitabine) 500mg Rezeptfrei Bestellen | Online Apotheke Karlsruhe - Naukowcy postanowili ustalić, czy pacjenci z planową artroplastyką stawu biodrowego doświadczyli zmian w krążących aminokwasach w wyniku trwającego stanu zapalnego i zbadać, czy suplementacja niezbędnymi aminokwasami (EAA) może przyspieszyć powrót do zdrowia stawu biodrowego
Ten automatyczny wyjątek dla poszczególnych klinicystów obejmuje również klinicystów, którzy mogli już zgłosić dane tylko dla jednej kategorii wydajności MIPS
Joker bije rekordy popularności
wśród widzów, a jednocześnie wzbudza kontrowersje i sprzeczne reakcje u
krytyków filmowych. Wypomina mu się wtórność, bo operuje schematami wziętymi z
innych filmów, np. „Taksówkarza” i „Króla komedii”, by poprzestać na bardziej
znanych przykładach. Nie jest to oczywiście film bez wad, ale warto go
obejrzeć, chociażby ze względu na ciekawą próbę przedstawienia zaburzonej
osobowości, w którą tak przekonywająco wcielił się Joaquin Phoenix.
Z jednej strony jest to kino oparte na postaci z komiksu, które rządzi się swoimi prawami i pewnymi uproszczeniami. Tytułowy Joker to przeciwnik Batmana oraz symbol zła i szaleństwa. Nie ma tu jednak konfrontacji ich obu, jak w poprzednich tego typu filmach, a jedynie przedstawiona została geneza obu postaci, z akcentem – naturalnie – na Jokera. Joker w filmie walczy przede wszystkim ze sobą, z własną chorobą psychiczną. I to jest ten drugi element, który z filmu czyni dramat psychologiczny. Psychopatologia Jokera to wątek dominujący, który (dzięki niesamowitej roli Phoenixa) czyni go niezwykle sugestywnym.
Podobnie ma się rzecz ze
scenerią. Gotham w filmie Phillipsa to miasto upadłe. Wszędobylski brud,
przytłaczająca brzydota, panoszące się szczury oraz eskalacja przemocy i
agresji to znakomity grunt do rozwoju choroby psychicznej. Szaleństwo w tym
mieście wydaje się naturalną reakcją na otoczenie. Tło polityczne odwzorowuje
napięcia z lat 80-tych z hasłem cięcia wydatków na opiekę społeczną oraz
stygmatyzacją biednych i wykluczonych. Taki nurt reprezentuje Thomas Wayne,
kandydat na burmistrza oraz ojciec Batmana. Równie dobrze jednak można by
postawić w jego miejsce Donalda Trumpa czy Borisa Johnsona, choć z drugiej
strony Batman mógłby poczuć się urażony.
Przejdźmy jednak do głównego
bohatera. Arthur Fleck (przyszły Joker) podczas rozmowy z pracownicą opieki
społecznej, na pytanie „Czy miał ostatnio jakieś negatywne myśli?” oznajmia, że
on ma tylko negatywne myśli! W jego dzienniku widzimy zdanie, wyrażające
perwersyjną nadzieję, że jego śmierć będzie miała więcej sensu niż życie.
Diagnoza jest tu oczywista: depresja i to zaawansowana. Kiedy Arthur robi
użytek z broni po raz pierwszy, nie jest to tzw. działanie w afekcie, ale w
istocie widzimy egzekucję. Pierwszy strzał pojawia się niejako spontanicznie,
przypadkowo, ale następne są już zaplanowane i celowe, włącznie ze ściganiem
jednej z ofiar. W dalszej kolejności nie widzimy żadnych rozterek czy paniki,
ale wręcz upajanie się dokonaną zbrodnią, jak chociażby w pamiętnej scenie w
publicznej toalecie, gdzie dokonuje się swoisty danse macabre. Tak rodzi
się psychopata-zabójca. Tak rodzi się Joker.
Mamy tu do czynienia z klasycznym schematem kreacji psychopaty w Hollywood. Rozbita rodzina, maltretujący ojciec, toksyczna matka. Samotny, bezrobotny, społecznie wykluczony. Typowy przegryw, który z ofiary wchodzi w rolę oprawcy. Podczas kolejnej rozmowy z terapeutką, tuż po dokonanej zbrodni, Arthur stwierdza, że wreszcie poczuł, że istnieje, że wreszcie ktoś go zauważył. Przemoc daje mu nową tożsamość, poczucie sensu i sprawczości.
Narodziny Jokera to jednocześnie
początek buntu mas. Pierwsza zbrodnia jest odebrana jako akt zemsty na
znienawidzonej korpo-klasie i przyjęta z wielkim entuzjazmem w ramach
wyrównania społecznych porachunków. Rośnie ruch naśladujący Jokera,
przypisujący mu znamiona ideologii, z którą w istocie sam zaczyna się
utożsamiać. Tej masy nie interesują prawdziwe motywy nowego (anty)bohatera.
Ważne jest jedynie to, że trafia w odpowiednie społeczne nastroje i pozwala je
kanalizować. Z czego to wynika?
Gustav Jung w swojej teorii
psychologicznej zawarł archetyp cienia. Charakteryzuje go jako wyraz ciemnej
strony osobowości, którego źródła należy szukać w zbiorowej nieświadomości.
Cień to innymi słowy zwierzęca natura człowieka, uosabiająca bardziej
spontaniczny, otwarty, dziki charakter. W wyniku procesu socjalizacji podlega
on wyparciu i kontroli. Joker wchodzi w kontakt z cieniem, co pozwala mu
ukonstytuować nową tożsamość. Jest to tożsamość człowieka zrywającego umowę
społeczną i stawiającego się poza jej normami. Tożsamość człowieka
zbuntowanego, którego podstawowym popędem jest zemsta. Zemsta, która ma
zadośćuczynić starym krzywdom i przywrócić sprawiedliwość choćby za cenę
anarchizmu. Tak zdaje się to postrzegać tłum i to w Jokerze pociąga masy
najsilniej. To sprawia, że nasz antybohater staje się bohaterem, a Gotham
zaczyna płonąć.
Joker
w filmie Phillipsa to człowiek chory psychicznie, który przypadkowo staje się
bohaterem. Tłumu nie interesuje jego choroba. Jej przejawy są odbierane jako
potwierdzenie wejścia na ścieżkę cienia. Słowem, Joker stanowi społeczną
projekcją wypartego cienia. Jako pewien symbol może tu służyć jego
maniakalny śmiech. W istocie jest to potwierdzona neuropsychologiczna
przypadłość (IEED), charakteryzująca się niekontrolowanym śmiechem w sytuacji
stresu, wstydu lub niepokoju. Wynika ona najczęściej z uszkodzeń przedniej
części mózgu i u naszego filmowego bohatera mogła być wynikiem przemocy w
dzieciństwie. Nie jest to zatem przejawem maniakalnej natury Jokera czy
strategią, by wywołać przerażenie u innych, a po prostu chorobą. Chorobą, która
nierozpoznana właściwie staje się początkiem fatalnego przebiegu wydarzeń.
Chorobą, którą zakończyć może jedynie… Batman.