Jak żyć społecznie?

Jak żyć społecznie? – to pytanie wisi nad miastem Ostróda jak klątwa. Czy da się ją odczarować?

Choć to chyba temat dla socjologa, spróbuję się dokopać fundamentów – wszak jestem budowlańcem – nie archeologiem, ale co tam! Łopata w dłoń i do roboty.

Wychowałem się w tyglu różnych osobowości z różnych narodowości pozostających ZAWSZE wspólnym społeczeństwem miejskim i patriotycznym. Nierzadko bywało, że owe obce w końcu na obiecanej ziemi, mnie i mnie podobnym uczyli patriotyzmu, szacunku dla miejsca i ludzi w którymi im przyszło żyć. Niejednokrotnie stając w opozycji do narodu z którego pochodzili. Dziś to my pochylamy głowy nad ich grobami z należną estymą.

Tyglem niewypowiedzianych uprzedzeń, zamieszkałych wspólnie różnych odrębności kulturowych i zaprzeszłości historycznych (Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Niemców i Polaków – a każda z nich ma coś za uszami) jest miasto Ostróda.

Niby są Polakami niby chcieli do tej Polski, a jednak podświadomie tworzą mniejszości narodowe identyfikujące się z miejscem pochodzenia.

Owe uprzedzenia są podbudową nieustająco trwającego milczącego konfliktu oraz braku poczucia, że oto są na ziemi swego życia. Ten z kolei jest tworem uniemożliwiającym współpracę czyli tworzenia społeczności.

Z całą pewnością zjawiskiem socjologicznym jest przenoszenie tych antagonizmów na nowe pokolenia, które z jednej strony chciałyby się go pozbyć nie rozumiejąc jego istoty w swojej nowej rzeczywistości, zaś z drugiej strony są niejako przymuszeni do udziału nie mając realnego wpływu na jego zmianę.

Zapętleni nie z własnej winy powodują,  że każde działanie – w dowolnej dziedzinie – przyjmuje charakter lub jest postrzegane jako konfliktujące z jedną czy z pozostałymi odrębnościami  podsycając różnice.

Może należy przyspieszyć zmiany (nie czekając wymiany pokoleń) i przyjąć np. kryterium wiekowe wyboru do władz miejskich.

Powiedzmy  DO 32 roku życia. Dlaczego  nie do 33 lub 45? Bo to najbardziej kreatywny okres w życiu każdego „ludzia”. Jest w stanie myśleć do przodu realizując bieżące cele. I co ważniejsze ONI chcą żyć po nowemu tu i teraz, a nie kiedyś! Bez oglądania się w przeszłość i bez niezrozumiałych uprzedzeń.

Dziś gdy odbywa się gwałt na państwowości w imię kasy, ciszy i spokoju „sumienia”, jesteśmy zapatrzeni w siebie biernie akceptując odgrywające się wydarzenia, by za chwilę opluwać tego, którego wybrali w demokratycznym głosowaniu (jakby jedyną czynnością demokracji był wybór! Może za mało o niej wiemy?). Jakże bezwzględna i zakłamana jest ta część tłumu, choć nie ma dowodu w postaci czerwonej czy zielonej książeczki „złotych myśli”, a tylko nepotyzm wewnątrzgrupowy tryskający manipulacjami.

Teraz nie myślą jaki sens będzie miała przyszłość dla ich dzieci. Jak długo będą musiały czekać zmian.

Odbudowy będzie wymagać historia, kultura, prawodawstwo, rozumienie nauki, szeroko pojęta edukacja w wielu dziedzinach i wiele innych elementów organizmu państwa.

O rozliczaniu będą mówić jak o zemście i karze, choć tak naprawdę będzie  szło o katharsis – oczyszczenie i przywołanie rozsądku zniszczonych struktur.

Niełatwe będzie to rozumienie i niosące dziś chwałę kręgi będą chciały się schować w cieniu zakłamując po raz enty rzeczywistość. 

Wszak wielu naszych znajomych stało się jednocześnie zakładnikami i wspólnikami tego gwałtu politycznego. Teraz będą się ukrywać za ścianą milczenia obawiając się upokorzenia nie tylko ze strony bliskich.

Jak niebywale potrzebni będą ludzie potrafiący realnie patrzeć i urzeczywistniać nasze i swoje marzenia o lepszym i godnym życiu bez patosu, patriotycznego kiczu czy haseł o winie i karze. I wreszcie, umiejący zbudować trwałą społeczność miejską na miarę XXI w.

Jakże bardzo konieczni są od zaraz tu
w Ostródzie.


Author

  • Wiesław Majewski

    Jestem budowlańcem w stanie odpoczynku. Odpoczynku emerytalnym od budownictwa i nie tylko. Postura nikczemna, wiek zgodny z kalendarzem (już nie pamiętam, z którym), pysk zadowolony (jakby było z czego), czerep zapełniony synapsami (złośliwi twierdzą, że „synami psami”, ale to nieprawda, choć jestem nieźle wyszczekany). Z męczącej potrzeby wypełnienia wolnego czasu poszukałem sobie zajęć, które jednych radują (np. moich bliskich, bo mają mnie z głowy), innych wkurzają (bo są zmuszani do permanentnego obcowania z moją osobą). Bywa, że niekiedy zabieram się do pisania, odłączając się od obu stron. Wówczas pojawia się przerażające pytanie „Co on znów wymyślił?” i oczekiwanie na niespodziewane.