Gdzie technologia spotyka kreatywność – Jakub Wiśniewski o łączeniu studiów z rozwojem osobistym

Młodzi ludzie często stają przed dylematem: studia czy rozwój osobisty i pasja? Jakub Wiśniewski – ostródzianin, student Wrocławskiej Akademii Wojsk Lądowych opowiada, jak połączył ze sobą te dwie rzeczy.

Dzięki kołu naukowemu rozwija swoje zainteresowania i zdolności oraz chętnie dzieli się swoją wiedzą i pasją z innymi. Pokazuje, że koła naukowe dają możliwość robienia czegoś więcej, poza tym co wymaga uczelnia i dany kierunek.

Fot. Jakub Wiśniewski

Na początek powiedz proszę parę słów o sobie.

Jakub Wiśniewski: Jestem aktualnie na czwartym roku studiów cywilnych na Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu i uczęszczam na Akademii do koła naukowego łączności i elektroniki.

Czym się tam zajmujesz?

JW: Nasze koło słynie głównie z konkursu Ministerstwa Obrony Narodowej, którego zadaniem jest zrobić jak najlepszego drona, oczywiście według naszych założeń. My robimy całą koncepcję na temat drona, co ma robić, do czego ma służyć. Są trzy kategorie projektów: operacyjno-rozpoznawcze, bojowe i wsparcia.

Opowiedz, jak się to zaczęło. Czy zawsze interesowałeś się dronami?

JW: Na studiach nasz wykładowca powiedział nam, że prowadzi takie koło naukowe. I jeżeli ktoś chce się przyłączyć, porobić coś ciekawego i naukowego, to może się zapisać i spróbować swoich sił. Oprócz konkursów koło bierze również udział w hackathonach. Są to wyzwania programistyczne, które trwają najczęściej 24 godziny. W dzień wyzwania dostaje się informacje, co trzeba zrobić. Uczestnicy, w zespołach około pięcioosobowych muszą wykonać zadanie jak najlepiej. Niekiedy można się poddać, jeśli nic ciekawego nie uda się zrobić i wtedy nie ma z tego żadnych konsekwencji. Dlatego, że hackathony są darmowe, po to, żeby firmy mogły uzyskać jakąś innowację. Oczywiście za każde wyróżnienie, wygraną, są nagrody np. pieniężne albo współpraca z daną firmą.

Do koła naukowego zapisałem się półtorej roku temu, razem ze znajomym. Dzięki tak szybkiej decyzji, udało nam się zakwalifikować do zeszłorocznego konkursu dronów, w którym wzięliśmy udział wraz z naszymi przyjaciółmi.

Fot. Jakub Wiśniewski

Czy według ciebie wiele osób jest zainteresowanych kołami naukowymi? 

JW: Myślę, że każda uczelnia ma takie koło naukowe. Wiadomo, że niektóre koła są bardziej sprecyzowane do konkursów, a inne mniej. Są one też różnorodne i zrzeszają ludzi zainteresowanych konkretnym tematem. Pozwalają się rozwijać, dają możliwość robienia czegoś więcej, poza tym co wymaga uczelnia i dany kierunek. Z doświadczenia wiem, że wszelkiego rodzaju rzeczy, które robi się dodatkowo, uczą najbardziej. Uważam, że koło naukowe o wiele więcej mnie nauczyło, może dlatego, że podchodziłem do tego z większą chęcią, niż do nauki na studiach czy w szkole średniej.

Dzięki kołu naukowemu ulepszyło się moje myślenie, wyszukiwanie informacji, zdolności programistyczne. Na jednym hackathonie musieliśmy napisać sztuczną inteligencję, która czyta dokumenty. To była opcja na to, żeby się podszkolić, dowiedzieć się, co można wykorzystać, z tego co już mamy. To pokazuje, że można coś robić, nie tylko poza szkołą czy studiami, a można dostawać z tego pieniądze i się z tego utrzymywać.

Czy możesz opowiedzieć więcej o konkursach, jak to dokładnie wygląda?

JW: Konkurs Ministerstwa najczęściej zaczyna się w czerwcu. Wtedy mamy, jeżeli się nie mylę, około miesiąca, żeby napisać koncepcję. Jest to dokument, niezbyt szczegółowy. Zakłada, co będzie robił dron, mogą być przykładowe obrazki koncepcyjne oraz jaki będzie na to budżet. Jest to finansowane przez Ministerstwo. Limit wynosi do 50 tysięcy złotych. Jeżeli koncepcja przejdzie, to dostajemy o tym informację, musimy uzupełnić szczegóły w kosztorysie, dajemy ewentualne linki do przetargu. Kiedy mamy już pełną dokumentację, przetarg jest zakończony i mamy części, mamy określony czas na zakończenie projektu, najczęściej jest to w październiku lub listopadzie. Kwestia budowy to już jest miszmasz! Wszystko zależy od składu zespołu. W tamtym roku była nas piątka, daliśmy do realizacji cztery projekty, które były różne, więc każdy musiał się czegoś nauczyć przy każdym projekcie. Jeden dron miał na przykład zrzucać zaopatrzenie w danym miejscu. Dron, którego byłem liderem, który wygrał w kategorii wsparcie, to był dron którego zadaniem było informowanie osób poszkodowanych np. w klęskach żywiołowych. Była tablica, która wyświetlała napisy, w różnych kolorach, które można było ustawić przez aplikację, którą napisaliśmy. Wyświetlała w czterech językach: polskim, angielskim, ukraińskim i rosyjskim, informacje żeby pomóc osobom poszkodowanym. Były  również zainstalowane dwa głośniki kierunkowe, które zamieniały tekst na mowę. Dzięki temu w czasie rzeczywistym można było wysyłać komunikaty dla osób poszkodowanych, na przykład w przypadku powodzi: gdzie znajduje się najbliższe bezpieczne miejsce.

Fot. Jakub Wiśniewski

Jakie przeciwności najczęściej się pojawiają przy takich projektach?

JW: Nie zdarzyło mi się nigdy tak, że coś się nie udało i trzeba było zgłosić niepowodzenie. Zawsze staraliśmy się robić tak, nawet siedząc do późnych godzin, żeby wszystko zakończyć. Dużo pracy było też w domu, po godzinach uczelni. To była praca na całe wakacje, każdy zajmował się tylko projektem, żeby udowodnić, że damy radę to zrobić. Zawsze mieliśmy w głowie to, że jest opcja zrezygnowania, mieliśmy kilka momentów, kiedy byliśmy blisko rezygnacji. Wtedy robiliśmy burzę mózgów, decydowaliśmy, co zrobić inaczej, ale żeby dalej spełniać warunki koncepcji.

Z tego co mówisz, jest to pracochłonne zajęcie. Czy mocno koliduje z Twoimi studiami?

JW: Konkurs najczęściej jest realizowany w wakacje. Koncepcję piszemy najczęściej miesiąc przed zakończeniem semestru, więc zbyt mocno nie koliduje to ze studiami. Za to hackathony czy też konferencje naukowe, odbywają się podczas semestru. Wtedy najczęściej zostajemy zwolnieni, żeby wziąć udział. Zapromować nasze koło naukowe i pokazać, że w Akademii Wojsk Lądowych też można robić ciekawe rzeczy. Tak robią też inne uczelnie, żeby przedstawić, że można rozwijać się tam na różne sposoby.

Fot. Jakub Wiśniewski

Zostałeś zaproszony na spotkanie z uczniami w jednej z ostródzkich szkół. Czy mógłbyś o tym opowiedzieć?

JW: Dostałem zaproszenie od jednej z ostródzkich szkół, do przeprowadzenia prelekcji na temat „Nowoczesne technologie i znaczenie dla obronności. Kompetencje przyszłości w IT”. Odpowiedziałem na zaproszenie ze względu na to, że ukończyłem tę szkołę i wiem, że studia niekiedy nie są aż tak kluczowe, jak były kiedyś. Chciałem zachęcić „młodych” do studiowania, przedstawić jak wygląda życie studenckie i studia. Opowiadałem o wszelkiego rodzaju konkursach, o kołach naukowych. Chciałem, żeby wiedzieli, że coś takiego jak koła naukowe istnieje i nie trzeba być „kujonem” żeby do nich dołączyć. Wystarczy ciekawość i zainteresowanie. Dużo ludzi myśli, że żeby być w kole naukowym, trzeba się tylko uczyć, dosłownie być takim stereotypowym „kujonem”. Wcale tak nie jest, ja nie uważam się za osobę, która się bardzo dużo uczy. Jestem po prostu ciekawy i lubię się dowiadywać nowych rzeczy. Chciałem tym trochę „zarazić” młodzież. Żeby nie bali się próbować, bo jest to też możliwość między innymi budowania swojego CV. To może być motywacja dla młodych, działalność naukowa, nie musi się wiązać tylko z „poklaskiem”, ale też z pieniędzmi. Ja poza kołem naukowym studiuję i pracuję i potrafię to wszystko połączyć ze sobą. Przyjechałem właśnie z takim założeniem, żeby to wszystko przedstawić. Mówiłem o wszelkiego rodzaju konferencjach naukowych i że to wszystko może być przygodą.

Dziękuję ci bardzo za rozmowę!

Rozmawiała Ewa Kasperek

+ posts

Ostatnio