Poznajcie naszą bohaterkę Olę, która prowadzi Pracownię Cukierniczą „Słodkie” i podzieliła się z nami tym, co jest ważne w pieczeniu słodkości na zamówienie oraz w naszych domach.
ODCINEK 3 – Ucho lokalnego biznesu
Maria Magdalena Sosnowska: Witaj Olu, przede wszystkim dziękujemy za zaproszenie do twojej Pracowni. Pachnie tu niesamowicie. Olu powiedz nam co Ty tu wyczyniasz?
Aleksandra Czech-Markowicz Pracownia „Słodkie”: Wytwarzam! Torty i ciasta na zamówienie, specjalnie dla klientów, którzy mają jakieś, najczęściej niestandardowe oczekiwania, co do smaku czy wyglądu. Najczęściej na urodziny.
M.M.S.: Czy możesz mi przybliżyć co to znaczy niestandardowy wygląd tortu? A.CZ-M.: Najczęściej są u mnie zamawiane torty dla dzieci i dzieci mają specyficzne wymagania (śmiech), są to torty najczęściej tematyczne. Króluje Psi Patrol, ale są też Supermeny, Spidermeny, no i inne bajkowe postacie.… oczekiwania tutaj są wysokie.
M.M.S.: Powiedziałabym nawet, że trzeba mieć w sobie dużo kreatywności dziecięcej, aby wytwarzać takie cuda. Jak dobrze zrozumiałam trzeba taki wygląd zaprojektować od podstaw?
A.CZ-M.: Tak, aczkolwiek zdarza mi się, że oczekiwania moich klientów są mocno sprecyzowane, kiedyś dostałam nawet zamówienie na tort, który miał być kotem z peleryną w kolorze kociej odwagi (śmiech), także dzieci mają wyobraźnię.
Ale jest to najprzyjemniejsza część mojej pracy.
M.M.S.: Wybacz moje zaskoczenie na twarzy. Muszę zatem dopytać „kolor kociej odwagi”, jaki to kolor?
A.CZ-M.: Kolor kociej odwagi to miał być taki głęboki burgund… a widzisz nie dodałam, że to kolor „krwi i kociej odwagi”.
M.M.S.: To już wyjaśnia więcej (mówię serdecznie z nutą ironii a Ola się śmieje), w każdym razie słowo krew pobudza wyobraźnię związaną z „kolorem kociej odwagi”. Skąd pomysł akurat na torty i ciasta a nie np.: chleby czy „typową” gastronomię?
A.CZ-M.: Uwielbiam piec, kocham pracę z ciastem drożdżowym, to jest dla mnie wielka przyjemność. Wspomnę, że tak naprawdę mam wykształcenie artystyczne, co przekłada się na inne moje pasje, malowanie na tynku techniką akwareli czy robienie właśnie figurek czy układanie kwiatów. A na tortach i ciastach mogę te moje umiejętności wykorzystać.
M.M.S.: Czy twoje prace artystyczne inne niż torty można gdzieś kupić lub zamówić okazyjnie, np. na wesele czy inne uroczystości?
A.CZ-M.: Nie, maluję tylko dla siebie (śmiech). To takie tylko moje, z głębi, nie wychodzę na zewnątrz z moimi pracami już od wielu lat.
Skupiłam się na tym, że klienci oglądają inne moje wytwory. To mi naprawdę wystarczy.
M.M.S.: Patrząc po naszej lokalnej społeczności, mam na myśli mieszkańców Ostródy, to jak oni się o tobie dowiadują? Bo, że polecają to wiem.
A.CZ-M.: Wiesz, jednak bazuję na marketingu „szeptanym”. Jestem z tej metody zadowolona i to mi na tę chwilę wystarcza. Lubię jak klienci do mnie wracają co roku o tej samej porze. Wiem, że we wrześniu przyjdzie Pani Ania po tort dla męża to jest bardzo przyjemne, czuje się w ten sposób więź z ludźmi. Poza tym jak już się kogoś pozna jest o tyle prostsza komunikacja, że oni wiedzą czego spodziewać się po mnie, a ja znam ich oczekiwania. To ułatwia pracę. Z kolei robienie czegoś w ciemno jest trudniejsze i nie zawsze trafia się w oczekiwania czy gust. Na przykład, kiedy nowy klient mówi mi, że woli mniej słodkie torty, to mogę przesadzić w drugą stronę i zrobić dla niego za mało słodki. A to wynika tylko z tego, że nasze „stopnie słodkości” się różnią. Inny przykład, stali klienci pozwalają mi eksperymentować, wprowadzać nowe, ciekawe zestawienia. Mam grupę klientów, którzy lubią nowości a ja bardzo to doceniam Bo mogę testować troszkę. A ktoś, kto mnie nie zna jest raczej konserwatywny: jest ta tzw. śmietanka i malina i ja to naprawdę rozumiem. Takie połączenie jest bezpieczne, szczególnie przy dużej liczbie gości a przecież musi smakować każdemu, choć z doświadczenia wiem, że to niemożliwe. Mój tata nie widzi ciasta bez cytryny a mama nie lubi malin. Nie da się każdemu dogodzić.
M.M.S.: A gdybyś tak miała przybliżyć nam jakieś takie fajne nietypowe połączenie smaków, które łączyłaś, to co by to było?
A.CZ-M.: W torcie to tymianek z cytryną, rozmaryn z wiśnią, świeży imbir z wiśnią, lawenda z cytryną. To są naprawdę ciekawe połączenia smakowe, ale ludziom ciężko się do nich przekonać. Choć powiem Ci, że ja osobiście dużo testuję.
M.M.S.: A próbki takich smaków, myślałaś o tym?
A.CZ-M.: Tak myślałam, a nawet miałam. Jednak nie cieszyły się zbytnio zainteresowaniem, dlatego od nich odeszłam. Może do nich wrócę, myślałam o takich boxach ze słodkościami, w których byłby kawałek nowego smaku tortu. Może wtedy ludzie przekonają się do spróbowania, ale to jeszcze zobaczę.
M.M.S.: Patrząc z punktu widzenia biznesowego powiem ci, że jako klient bym spróbowała, bo nie ryzykuję całym tortem, a chętnie poznam tak nowe smaki. Powiem szczerze, naprawdę brzmi to dobrze.
Jako przedsiębiorca jesteś też pracownikiem, bo pracujesz sama, prawda?
A.CZ-M.: Tak, już rok i cenię sobie to (uśmiech). Ja generalnie jestem trochę samotnikiem i uczę się otwartości. Tak naprawdę to, co się wydarzyło, trochę mnie zmusiło do wyjścia do klienta, teraz to doceniam. Doceniam, ponieważ uczę się otwartości w ten sposób.
M.M.S.: A jeśli mogę dopytać co takiego się wydarzyło?
A.CZ-M.: Inflacja. Wcześniej nie pracowałam sama, ale realia gospodarki, czyli krótko mówiąc sytuacja, zmusiła do podziału naszych dróg i stanęłam przed decyzją albo przeczekam inflację albo szarpnę to sama. No i tak działam do dziś, kocham to co robię. Jednocześnie pracuje z wychodzeniem „do ludzi”. Nie wyobrażam sobie innej pracy na dziś.
M.M.S.: Super, gratuluję Olu. Ile czasu minęło od tej decyzji?
A.CZ-M.: 1,5 roku. Tak, teraz już myślę, że to była dobra decyzja.
M.M.S.: Jakie masz plany na przyszłość, czym chciałabyś się podzielić?
A.CZ-M.: Myślę, że chciałabym się jeszcze więcej nauczyć. Bo to jest też taka branża, że nauka się nie kończy. Ciągle się coś zmienia a Ja teraz dopiero poczułam, że mogę sobie na to pozwolić. I zainwestować w trochę kursów, szkoleń. Jest jeszcze wiele do zrobienia w tej kwestii, pomimo że mam już ich nieco za sobą.
M.M.S.: Poszerzanie kompetencji w swojej własnej pasji jest szalenie ważne. I rzeczywiście pada wśród przedsiębiorców dość często. Ten, kto nic ze sobą nie robi, jednak w pewnym momencie stanie. Także u ciebie super.
A.CZ-M.: Tak, tak. Nowe trendy, techniki, ogrom wiedzy w obszarze procesów technologicznych. Jak zaczęłam się zagłębiać właśnie w procesy tak technicznie to jeszcze wiele lat nauki przede mną, możliwości jest wiele.
M.M.S.: Jak to się mówi, człowiek jednak uczy się całe życie, w twoim przypadku wyjdzie to na słodko!
Teraz jest taki trend, aby w kuchni używać produktów naturalnych, BIO, Jak to jest u Ciebie?
A.CZ-M.: Eko, BIO – może nie aż tak, staram się jednak używać dobrych produktów. Z produktami w cukiernictwie dużo się poprawiło. moje wyroby nie powstają na bazie mieszanek gotowych, takich jakich używa się w dużych cukierniach. W Ostródzie nie działam sama, jest wiele cukierni i jestem pewna, że tak jak ja każda z nich używa: masła 82%, śmietany 36%, dobrej mąki czy porządnych jajek. W tych wyrobach nie znajdzie się gotowej frużeliny, także to wszystko jest robione ręcznie i własnym sumptem. Myślę, że każda z nas zwraca na to uwagę. Kolejna ważna sprawa to owoce. Ja gotowego puree nie używam co do zasady, wyjątek stanowi mango. Inne robię sama i przykładam do tego dużą uwagę. W wypiekach nie da się tego obejść, zawsze wyjdzie w smaku, konsystencji, gdy składnik będzie kiepski. A ostatecznie i tak taka próba zemści się na całości więc nie ma sensu nawet próbować (śmiech).
M.M.S.: Ja przy chlebie tak kiedyś próbowałam pójść na skróty i skończyło się jak się skończyło – chleb poszedł do śmietnika (śmiech).
Olu czy Nasi czytelnicy oprócz zamówienia u ciebie mogą gdzieś skosztować twoich wyrobów?
A.CZ-M.: Ciasta robię częściowo również dla kawiarni „Kawa na Ławę” oraz dla „San Biagio Caffé”.
M.M.S.: Pozwolę sobie nieco podsumować. Zapraszamy Czytelnika do skosztowania tortów i ciast Oli do kawiarni „Kawa na Ławę” oraz do „San Biagio Caffé”, koniecznie pytajcie kelnera, które ciasta są od Pani Oli z Pracowni „Słodkie”. I oczywiście jak tylko pojawią się boxy słodkości, gdzie Ola umieści kawałeczek nowych połączeń smakowych, zachęcamy do testowania.
Olu, czego na koniec możemy Ci życzyć?
A.CZ-M.: Pierwsze na myśl przyszło mi wytrwałości, ale chyba już więcej wytrwałości mi nie trzeba (śmiech), jak to powiedział mój kolega: przetrwają uparci. Myślę jednak, że wyrozumiałych klientów.
M.M.S.: Życzymy ci tego Olu od serca. Myślę, że z twoim uśmiechem, ciepłem oraz tym, co robisz i z wypiekami, ale i ze sobą, spełnienie życzenia to kwestia czasu. Dziękujemy raz jeszcze Olu za to, że z nami porozmawiałaś.