Słowem i czynem

By RzeczJasna sie 4, 2019
„Co czytasz mości książę?
Słowa, słowa, słowa…”
William Shakespeare, Hamlet

Słowa, słowa, wszędzie słowa. Dookoła pełno słów. Wylewają się z ekranów, głośników, z ambon i placów. Z gazet i reklam. Tłumy wykrzykują słowa. Płyną z kosmosu, unoszą się w przestrzeni. Ogromne rzeki zatrutych słów płyną znikąd donikąd. Czy ktoś jeszcze nad tym panuje? 
Niektórzy wierzą, że to słowo stworzyło świat. A ja myślę sobie, że rzeczywistość obiektywna i tak istniała, od zawsze, gdyż nie ma ani początku ani końca. Niezależnie od słowa. Ale… kto to sprawdzi…

Słowa opisują rzeczywistość. To za pomocą języka doświadczamy świata, myśli, emocji i relacji międzyludzkich. Mogą podnieść na duchu i dać nadzieję, ale też zabić, zranić, zniszczyć. Odpowiedzialne dobre słowa prowadzą ku dobremu. Mogą zmieniać świat na lepsze. Skłonić do refleksji, nauczyć. Złe i czarne, w nieodpowiednich ustach, są jak kamienie, które mogą stać się lawiną nie do zatrzymania. Mogą zapalać do czynów okrutnych i nieludzkich.

Mówimy to samo, ale czy mamy to samo na myśli? Kocham Cię. To znaczy, że co? Że chcę cię mieć na własność, zamknąć w złotej klatce? Dla mnie to wolność, dar, dzięki któremu zawsze wrócę, bo kocham. Ojczyzna. To znaczy co? Miejsce na mapie? Miejsce w sercu? To znaczy, że dla tego słowa mogę zabić? Umrzeć? Czy to znaczy, że dla tego słowa będę ciężko pracować, aby mnie, moim bliskim i wszystkim, którzy są obok żyło się dostatnio i spokojnie? 

Język sprawia, że tak naprawdę zawsze jesteśmy w pół drogi. Dopóki nie zaczniemy działać, nigdzie nie dojdziemy. Dziś większość z nas żyje w dwuwymiarowym płaskim świecie, gdzie każdy może powiedzieć co chce, ale nikt już nie bierze odpowiedzialności za to, co mówi. Składamy deklaracje, obietnice, manifesty, komentujemy, ale co z tego ma przełożenie na działanie w realu? Ja wiem, że tak jest wygodnie. Siedzieć w fotelu i wyładowywać emocje w kierunku ekranu. Być biernym komentatorem, tubą, bezrefleksyjnym słowowypowiadaczem bez podejmowania akcji. A dla mnie słowo nabiera mocy dopiero wtedy, gdy jest poparte działaniem. Mówić to, co się myśli i robić to, co się mówi. To nie jest łatwa sztuka.

To jak przekraczanie Rubikonu. Nie ma odwrotu. To wychodzenie ze strefy komfortu, gdy wypowiadane słowa konfrontują się z rzeczywistością. Gdy zostają wystawione na widok publiczny. I ocenione. Gdy trzeba znaleźć w sobie odwagę i powiedzieć: tak właśnie myślę. I patrzcie! Tak oto czynię. W przeciwnym razie słowa nie będą niczym innym jak pyłem rzuconym na wiatr. Ziarnami, które nigdy nie zostały zasiane. Wyrzutem sumienia. Plastikowym odpadem cywilizacji. A prawdziwe znaczenie ma to, co się dzieje. Tu i teraz, na ulicy.  


Ostatnio