Niewidzialne miasto za niewidzialnym murem

By RzeczJasna kwi 25, 2020 #Ostróda

Pomysł na poniższy tekst zrodził się kilka miesięcy temu, w zupełnie innych realiach. Kiedy jednak przeczytałem na nowo ten szkic dzisiaj, stwierdziłem, że w przypadku Ostródy jego założenia – choć w warunkach dużo drastyczniejszych – zachowują swoją aktualność i prognozują na trudną przyszłość…

Widzialne miasto za widzialnym murem

Do tragicznego lipcowego pożaru w 1788 roku, podobnie jak wiele innych miast, Ostróda otoczona była murem obronnym – bardzo realnie istniejącym od XIV wieku. Z jednej strony mur ograniczał możliwości rozwoju przestrzennego, z drugiej zaś strony dawał  mieszczanom specjalne prawa. Życie i umieranie wewnątrz murów miejskich czyniło wolnym. Nikt, kto zaznał miejskiego powietrza, nie chciał za życia lub po śmierci być tego przywileju pozbawiony.

Odbudowę Ostródy podjęto dopiero pięć lat po pożarze, a cegły z muru obronnego wykorzystano do wznoszenia nowych budynków. Poza szczątkowo zachowanymi reliktami dwóch bram miejskich (Łaziennej i Kościelnej), mur fizycznie przestał istnieć. Pozostało jednak powietrze miejskie, które zachowało swoje znaczenie, a na dodatek mogli nim oddychać nowi mieszczanie – mieszkańcy parcel powstałych poza dawnymi murami. Dramat pożaru paradoksalnie stworzył warunki do rozwoju miasta, którego wizerunkami zachowanymi na starych fotografiach zachwycamy się do dziś, a opisy jego zaradnego życia wzbudzają nasz podziw.   

Niewidzialne miasto

„Niewidzialne miasta” to tytuł książki napisanej przez Italo Calvino. To oniryczne opowieści snute przez Marco Polo na dworze Kubłaj-chana, relacje z podróży do nieistniejących miast. Nieistniejących i niewidzialnych, ale tylko pozornie. Italo Calvino powiada bowiem, że „Miasto nie opowiada swej przeszłości, lecz zawiera ją w sobie, jak ręka swe linie papilarne, wpisaną we wszystkie rogi ulic, w obramowania okien i w balustrady schodów, w latarnie uliczne i w uchwyty sztandarów, w rysy i krzywizny murów”.

I choć żadne z miast, o których Marco Polo opowiada Kubłaj-chanowi, nie nazywa się Ostróda, czasem trudno się oprzeć wrażeniu, że „[…] książka otwiera się i kończy obrazami miast szczęśliwych, które stale rodzą się i znikają ukryte w miastach nieszczęśliwych”.

Czy Ostróda jest nowo narodzonym miastem szczęśliwym, czy też znikającym w ukryciu miastem nieszczęśliwym…? Trudno w tej mierze jednoznacznie wyrokować, bez dwóch zdań jednak Ostróda staje się coraz bardziej miastem niewidzialnym. Miastem niewidzialnym, którego rozwój ogranicza niewidzialny mur.

Niewidzialny mur

Ten niewidzialny mur buduje się głównie w umysłach, w sposobie myślenia o rozwoju miasta. Cegły do tego muru powstają w umysłach większości mieszkańców, ale kamienna podwalina i zagłębiony w grunt fundament wręcz rozsadzają umysły municypalne…

Skąd cegły w umysłach zwykłych mieszkańców? Ano stąd, iż w czasach PRL-u nauczono nas, że gdy się „mury pną do góry”, gdy się cokolwiek w mieście buduje, to jest rozwój, to idzie dobrobyt. Zakodowano nam także, że w tym prymitywnie pojętym spektaklu rozwoju jesteśmy jedynie widzami i co najwyżej możemy okazywać entuzjazm „klaskaniem, mając obrzękłe prawice”. A gdy sypnie się jeszcze – jak miedziakami rzuconymi gawiedzi na rynku – rozmaitymi wizualizacjami, ludzkość nie posiada się z radości. I z tej oto gliny, przez ogień sztucznie podkręcanego entuzjazmu, wypalają się cegły niewidzialnego muru w umysłach mieszkańców.

A kamienie w umysłach municypalnych? To efekt procesu dość prostego, polegającego na fosylizacji, czyli skamienieniu struktur organicznych, w tym wypadku niektórych obszarów mózgowia. Aczkolwiek efekt i proces dość proste, trudno jednak odkryć przyczyny inicjacji tego zjawiska. Powszechnie panuje pogląd, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, skąd można wysnuć wniosek, że po wyborach cegła wypalona w umyśle zwykłego mieszkańca namaszczonego municypalnie opada w niższe partie organizmu (prawdopodobnie pro asinum), zaś w umyśle inicjuje się proces fosylizacji. Im stanowisko bardziej odpowiedzialne, tym proces fosylizacji rozleglejszy i mocno zaraźliwy, wpływający na otoczenie i współpracowników.

Być może wszystko to brzmi prześmiewczo, ale skutki tych procesów umysłowych są bardzo realne i niewesołe dla miasta. Mur niewidzialny, ale nie do przebicia. Chyba, że zwykli mieszkańcy i municipales skruszą skamieliny, wytrząsną je ze swych głów i portek, a potem zaczną kształtować wizję swego miasta na nowo. Czas na przygotowanie się do tego dzieła mamy teraz najwłaściwszy.


Ostatnio