Media kłamią. Może warto to przemyśleć!

By RzeczJasna sie 5, 2019

Mam wrażenie, iż niejednokrotnie przyjmujemy różne wiadomości bezrefleksyjnie i bezkrytycznie. Jednak czy jesteśmy w stanie zweryfikować większość tego, czym karmią nas media? W natłoku wiadomości zasypuje się nas słowami, z których czasem trudno wyłapać sens.

Wiemy też, że media kłamią – w zależności od tego kto posiada daną stację telewizyjną czy gazetę, dowiadujemy się, że w marszu protestacyjnym brało udział 15 tysięcy lub pół miliona ludzi. To co powiedział pan X czy pani Y można przeinaczyć tak, by stworzyć newsa, lub co gorzej, fake newsa. Ot, choćby wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o gorszym sorcie polaków. Jeśli nie wiecie o czym mowa, zapraszam do wysłuchania wywiadu dla telewizji Republika. Wywiad długi, ponad 40 minutowy, ale może warto się z nim zapoznać niezależnie od sympatii i antypatii politycznych, żeby nie klepać głupot. Słowa zmanipulowane, doprawione nadinterpretacją (muszę to przyznać, mimo że nie darzę ulubionego prezesa narodu ciepłymi uczuciami, delikatnie mówiąc). Nie on ma być bohaterem tego tekstu, jednak ta wypowiedź jest doskonałym przykładem manipulacji mediów, polityków i krzykaczy. O powyższym przypadku interesująco napisał choćby JasonHunt.pl.

Chętnie bierzemy za swoje różne nośne hasła, również te, podsycające nasze negatywne emocje. Lubimy sobie nawzajem nawrzucać, pokłócić się dla sportu, szczególnie w ostatnim czasie. Słuchając rozmów polityków możemy zauważyć, że ten sam wyczyn jednego (w zależności od tego, do której partii przynależą) to wiekopomna zasługa dla ludzkości, lub występek za który należy się kara wielu lat ciężkich robót. Lubimy słyszeć to, co chcemy usłyszeć.
Może z grubej rury uderzę, ale weźmy na tapetę tekst protest-songu Jacka Kaczmarskiego pt. “Mury”. Tekst od początku do końca błędnie zinterpretowany. Podniosły, łapiący za serce refren porwał miliony, za to sens zwrotek puszcza się mimo uszu i chyba mało kto zastanawia się nad sakramentalnym “co poeta miał na myśli”. Zresztą, podobna sytuacja miała miejsce w przypadku piosenki Simona & Garfunkela “Sound of silence” która stała się hymnem jedności po śmierci Pawła Adamowicza. Nie tylko przesłanie piosenki zostało źle zrozumiane, ale również interpretacja wokalisty całkowicie nietrafiona, (jednak to drugie, to już moja subiektywna opinia). Byłoby dobrze przeczytać ze zrozumieniem tekst obu piosenek, jednak to pozostawiam każdemu indywidualnie, oczywiście jeśli macie ochotę.

W ostatnim czasie uderzyło mnie kilka razy to, jak ludzie, którym mamy w pewnym stopniu, ufać, że mówią prawdę i informują nas rzetelnie bo to przecież ich praca, poważna, istotna praca, tak naprawdę nie odrabiają lekcji.

Przykład A: prosto z popularnej stacji informacyjnej

Stacja informacyjna, podawała wiadomości dotyczące sprzedaży kamieni szlachetnych. Luźna formuła weekendowego, porannego bloku, pozwoliła na zaproszenie do studia niby-eksperta. Pan, który miał się w tej roli wypowiadać, był o ile dobrze pamiętam, krytykiem sztuki, więc mógł co najwyżej stwierdzić, czy owe kamienie są ładne czy brzydkie. Sam zresztą powiedział, że z dziedziną ma niewiele wspólnego, prawie nic. W pewnym momencie zaczął opowiadać o różnicach między diamentem, a brylantem. Według niego różnica jest następująca: diament jest kamieniem oszlifowanym, nie podzielonym na mniejsze części, brylant zaś, jest podzielonym na mniejsze fragmenty diamentem…

Zgłupiałam. Siedzi facet w telewizji i mówi rzeczy, które w żaden sposób nie zgadzają się z tym co wiem na ten temat. Zaczęłam wątpić w moją wiedzę, sprawdzam. Diament – kamień szlachetny, najtwardszy minerał. Brylant – fachowa nazwa szlifu diamentu… Wniosek? Człowiek, który miał być ekspertem, bardzo słabo się przygotował do swojego występu. Przykre. Oczywiście, są osoby potrafiące zweryfikować taką informację bo zwyczajnie znają temat lub się o niego otarli, są też tacy, których nigdy nie zajmowało to, jaka jest różnica między diamentem a brylantem i właśnie się od pana eksperta dowiedzieli. Dowiedzieli się źle.

Można jedynie mieć nadzieję, że jednym uchem wpadło, drugim wypadło i nie będą tego powtarzać.

Przykład B: kto zagra Bonda?

Znowu popularna stacja informacyjna. Korespondent z Londynu podaje wiadomość  dotyczącą nowego filmu o agencie 007. Mianowicie, plotka głosi, że nowym Bondem ma być kobieta, a zagra ją aktorka znana z serii filmów o Kapitanie Marvelu, Lashana Lynch. Znowu nie odrobiona praca domowa, należy się pała z wykrzyknikiem. Film był jeden, o Kapitan Marvel. Kapitan Marvel istotnie była kobietą, odwrotnie jak Kopernik w Seksmisji. Seria filmów była, ale o Kapitanie Ameryce, a ten akurat faktycznie był mężczyzną. 

Konkludując. Powyższe nowinki zaprezentowane w przykładach nie mają jakiegoś szczególnego wpływu na nasze codzienne życie, ot ciekawostki. Można przecież filtrować takie informacje, a w razie wątpliwości sprawdzić ich rzetelność. Jednak skoro prozaiczne sprawy traktuje się po macoszemu, czy możemy mieć pewność, że poważne doniesienia sprawdza się dokładniej przed puszczeniem ich na antenę? We mnie zaczęło kiełkować nasiono podejrzliwości.

Czy faktycznie mogę za dobrą monetę brać to, co się mówi o podłożu konfliktu etnicznego w Mjanmie, mordu na Rohindżach, sytuacji w Wenezueli? Czy wolno mi bezkrytycznie przyjmować wiadomości o wojnie w Donbasie, o rozbrojeniu Korei Północnej czy kryzysie klimatycznym? Z drugiej strony –  jakie mam możliwości ich weryfikacji? Prawdę mówiąc, niemal żadne. Mogę tylko słuchać i liczyć na to, że są prawdziwe…

Może warto to przemyśleć.


Ostatnio