Jak się kłócić, żeby się nie pokłócić

By RzeczJasna sty 20, 2020

Zacznijmy od tego, że kłótnia, wbrew powszechnej opinii, nie musi być wcale porażką. Czasami bywa lepsza niż obojętność lub emocjonalny impas. Może świadczyć bowiem, że nam zależy na danej relacji, że traktujemy ją poważnie, że chcemy ją poprawić, przepracować, oczyścić. 

Zdaniem znakomitego psychoterapeuty Bogdana de Barbaro, w kłótni zawiera się taka myśl: „Zależy mi na tobie, chcę ciebie, ale innego„. Jak nam nie zależy, to chowamy głowę w piasek, uciekamy. Kiedy spotykają się różne osoby, to wcześniej czy później dojdzie do różnicy zdań. Jest to nieuniknione. Jeśli przyjmiemy to w poczet bycia razem, wówczas będziemy próbowali te różnice oswoić, dotrzeć, zamiast zrywać definitywnie związek. To jest zresztą pokłosie szkodliwego mitu romantycznej miłości, w którym jakikolwiek konflikt symbolizuje niedopasowanie i nakazuje niezwłoczne rozstanie. 

Mówi się, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Prawda jest taka, że nie każda zgoda buduje, ta nieprzepracowana może psuć bardziej niż niezgoda. Spór pozwala zrozumieć motywy i racje drugiej strony. Prowadzi do rozwoju inteligencji emocjonalnej, którą można zdefiniować jako zdolność do refleksji, rozumienia własnych i cudzych myśli oraz emocji. To różnica zdań, opinii, poglądów prowokuje nas do przyjrzenia się innym, a w efekcie sobie. To z kolei zbliża nas do siebie. Konflikty mogą pogłębiać relacje i służyć poprawie ich jakości. Zgodnie z łacińską sentencją Terencjusza  amantium irae amoris integratio, co oznacza, że kłótnie kochanków umacniają ich miłość. Pod warunkiem wszak, że potrafimy się ze sobą spierać. Spór może mieć pozytywny efekt, o ile zostaną spełnione odpowiednie warunki. Spróbujmy je wymienić. Poniższa lista jest inspirowana warsztatami Porozumienia Bez Przemocy, którego byłem swego czasu uczestnikiem.

Komunikaty ja zamiast ty

Podczas kłótni dominują komunikaty nakierowane na druga osobę, którą obwiniamy o różne sprawy, w tym m.in. o własne stany emocjonalne. W komunikatach typu „denerwujesz mnie”, „nie słuchasz mnie”, „rozczarowujesz mnie” itd. przerzucamy winę na druga osobę, uruchamiając w ten sposób jej reakcję obronną. Zamiast więc dyskutować o przedmiocie sporu, zaczynamy ze sobą walczyć i przerzucać się różnymi pretensjami i oskarżeniami. Kiedy natomiast mówimy o swoich uczuciach, potrzebach, oczekiwaniach druga strona słucha uważniej, a co najważniejsze, sama się otwiera i rewanżuje tym samym.

Postawmy się w sytuacji kogoś, kto zamiast „zdenerwowałeś mnie” słyszy „czuję frustrację”. Drugi komunikat otwiera dialog, pierwszy go blokuje. Trzeba jednak uważać na komunikaty zawierające tzw. uczucia rzekome, czyli sytuacje, w których pozornie mówimy o swoich uczuciach, ale obarczamy odpowiedzialnością za nie innych. Jesteśmy do nich tak przyzwyczajeni, że niewiele osób jest w stanie dostrzec tu pułapkę. Na przykład „czuję się lekceważony”. Komunikat w pierwszej osobie, dotyczący uczuć, ale sugerujący winę innych. Jeśli zmienimy go na „potrzebuję więcej bliskości”, z pewnością mamy większe szanse na bycie zrozumianym.

Fakty zamiast ocen

Każdy z nas popełnia błędy. Dzięki nim uczymy się i rozwijamy. Wmówiono nam, że rozwój zależy od oceniania. Cały nasz system edukacyjno-zawodowy opiera się na ocenach. Tymczasem ocenianie wcale nie rozwija, a jedynie prowadzi do konformizmu i buduje dystans poprzez tworzenie nadrzędności, hierarchii. Ocena usztywnia, wprowadza defensywność i asekuranctwo. Dlatego też powinniśmy jej używać rzadko i umiejętnie. Jeśli chcemy zwrócić na coś uwagę drugiej osobie, formułujmy nasz komunikat w oparciu o fakty. Starajmy się przy tym doprecyzować czas i miejsce. Dla przykładu: „ciągle się spóźniasz”, „nie szanujesz mnie”. Powiedzmy raczej: wczoraj przyjechałeś na spotkanie pół godziny później mimo, że umawialiśmy się inaczej. Mówmy o konkretach. Dodajmy też komentarz dotyczący konsekwencji danego zachowania. Kontynuując nasz przykład: „Twoje spóźnienie spowodowało, że cała grupa musiała zostać dłużej w pracy”. Uważajmy na przymiotniki i kwantyfikatory wielkie.

Unikaj kwantyfikatorów

Kwantyfikatory wielkie to: zawsze, wszędzie, ciągle, nigdy itp. Ich generalizujący charakter jest zawsze krzywdzący, tendencyjny i w gruncie rzeczy poniżający. „Ciągle masz do mnie pretensje. Nigdy nie interesuje cię, jak ja się czuję!”. W takich komunikatach odchodzimy od merytorycznej dyskusji i przerzucamy się argumentami ad personam, które prowokują do reakcji: a ty?! Na szczęście kwantyfikatory wielkie bardzo łatwo zbić. Wystarczy przywołać sytuacje, fakty, które stoją z nimi w sprzeczności. Nie powinno być to trudne, o ile nie jesteśmy beznadziejnym przypadkiem. Ich nadużywanie jest powszechne i odwraca uwagę od sedna problemu.

Czarne żetony

Jest taka słynna już scena kłótni w „Historii małżeńskiej”, gdzie para przechodząca przez rozwód dochodzi do wniosku, że sprawy poszły za daleko. Bohaterka, grana przez Scarlett Johansson odwiedza swojego jeszcze aktualnego męża i prosi o obniżenie temperatury rozwodu oraz kompromisowe załatwienie sprawy. Po czym dochodzi do małżeńskiego tsunami, w którym pojawiają się wszystkie możliwe chwyty poniżej pasa, włącznie z życzeniem śmierci! Oboje korzystają obficie z wypominania starych, zdawałoby się zapomnianych, krzywd. Prozaiczne sytuacje z przeszłości urastają do rangi małżeńskiej zbrodni, a lawina skojarzeń zalewa i blokuje korę przedczołową odpowiedzialną za racjonalne myślenie.

Kiedy pada klasyczne „Jesteś jak twój ojciec/twoja matka”, szansa na porozumienie maleje do zera. Pary z długoletnim stażem trzymają w zaciszu skrzyneczki z czarnymi żetonami, które symbolizują różne prawdziwe lub urojone krzywdy. Podczas kłótni sięgają do tych skrzynek, wykorzystując żetony niczym amunicję. Rezultat jest zawsze ten sam: po kilku minutach zapominamy czego dotyczyła dyskusja i co miała na celu.

Żeby nie pozwolić zapełniać się naszym skrzyneczkom, rozbrajajmy konflikty na bieżąco.

Niektóre wskazówki mogą wydawać się na początku sztuczne i dość wymagające w praktyce. Wynika to z tego, że na co dzień korzystamy ze swoich zasobów emocjonalnych w sposób oszczędny i ostrożny. A kiedy dochodzi do kłótni, emocje wybuchają niczym wulkan. Poza tym fiksujemy się mocno na naszych racjach, by wygrać za wszelką cenę spór.

Przy takim podejściu zawsze przegrywamy relację z drugim człowiekiem. Warto jednak dodać, że nie każdy zasługuje na naszą otwartość i to my decydujemy, z kim chcemy się dzielić nasza wrażliwością. Zanim jednak podejmiemy decyzję odmowną, warto spróbować. Uczmy się kłócić z głową i… sercem.


Ostatnio