Horyzont zdarzeń

By RzeczJasna sie 28, 2019 #klimat #ludzie #natura

Ostatnie dramatyczne doniesienia z Amazonii na nowo ożywiły palący problem dewastacji środowiska i – co za tym idzie – zmian klimatycznych. Wszelkie media prześcigają się w publikowaniu coraz bardziej wstrząsających obrazów, dokumentujących skalę zniszczeń, będących konsekwencją egzystencji naszego gatunku.

Coraz więcej osób deklaruje chęć zmiany swoich przyzwyczajeń tak, aby choćby częściowo zmniejszyć presję wywieraną na naszą planetę. Na nasz dom. Pojawiają się coraz to nowe ruchy i inicjatywy, zmierzające do zmniejszenia produkcji śmieci, opracowuje się nowe technologie zmierzające do jeszcze bardziej efektywnego przetwarzania śmieci i oszczędnego wykorzystania zasobów. Pisząc to, siedzę w pracy. Pracuję w niewielkiej, ale bardzo prężnie działającej firmie z branży reklamowej i poligraficznej. Moja firma codziennie (!) produkuje kilkanaście – kilkadziesiąt kilogramów śmieci. W większości tworzyw sztucznych, głównie PCV i PMMA w postaci ścinków folii i płyt. Do tego powlekany silikonem papier, trochę metalu, klejów i tym podobnych historii. Produkuje to wszystko, bo działa. Normalnie pracuje. Normalnie.

Siedzę przy komputerze, jest dość ciepło, więc piję wodę. Z plastikowej butelki. Koledzy co chwilę wychodzą do pobliskiego sieciowego sklepiku z płazem w logotypie, skąd wracają z gotowym, wysokoprzetworzonym jedzeniem. Oczywiście w plastikowych opakowaniach. Wygoda. Komfort. Bezpieczeństwo. Lenistwo… Patrzę na to i myślę sobie, że jest już za późno. Po prostu. Zabrnęliśmy za daleko. Jako gatunek, przekroczyliśmy granicę – żeby posłużyć się astronomiczną analogią – przekroczyliśmy horyzont zdarzeń. Teraz czeka nas tylko lot ku czarnej dziurze. Jedyne, na co mamy wpływ, to z jaką prędkością będziemy szybować ku zagładzie.

To nie jest kwestia tego, czy chcemy „być świadomi”, czy będziemy ignorantami beztrosko oddającymi się nieskrępowanej konsumpcji – to kwestia tego, że pewne rozwiązania praktycznie stawiają nas w obliczu braku wyboru. Większość produktów jest dostępna tylko i wyłącznie w opakowaniach plastikowych.

Nie mówię tylko o żywności, chociaż ta wiedzie prym (spróbujcie kupić np. tofu w opakowaniu innym niż plastikowe… albo chleb krojony… lub jogurt… wymieniać można do znudzenia). 99,9% produktów chemii gospodarczej jest pakowana w plastik. Podobnie z motoryzacją – sądzę, że co najmniej 40% komponentów samochodu to tworzywa sztuczne. Podobnie elektronika: komputery stacjonarne, tablety, laptopy, smartfony… Plastik, plastik, plastik. A jeszcze są ubrania, sprzęty domowe, gadżety…

Kolejna kwestia to poziom życia – każdy z nas chciałby mieć wszystko w zasięgu ręki. Ba! Większość z nas tego oczekuje – warzywa i owoce, również egzotyczne, dostępne przez cały rok „od ręki”. Podobnie jak mięso i ryby. Kto się tak naprawdę zastanawia nad pochodzeniem banana kupionego w grudniu w popularnym markecie na literkę „B”? Idziesz i kupujesz. Proste? Proste! Najlepiej w atrakcyjnej cenie. Podobnie jak elektronika i ubrania. Przyzwyczailiśmy się, że dobra konsumpcyjne po prostu są. Wchodzisz do sklepu i masz cały świat w zasięgu ręki. Tego przecież chcieliśmy. Do tego zmierzaliśmy. Od początków XX wieku, kiedy to trochę przypadkiem, a trochę z ciekawości zaczęliśmy kreować „nowy, wspaniały świat”. Teraz tylko odbieramy zapłatę – przecież nie ma nic za darmo. To kara, jaką sami sobie wymierzyliśmy, naiwnie wierząc we własną potęgę.

Tak naprawdę to kwestia komfortu. Tego komfort, który tak bardzo lubimy. Jest nas ponad siedem i pół miliarda, a będzie jeszcze więcej. Jeszcze więcej ludzi, którzy chcą żyć zgodnie ze standardem swoich czasów. Mieć wszystko pod ręką. Zawsze. Tak tanio, jak tylko się da. Wszelkie dobra konsumpcyjne, które trzeba wyprodukować. Ta produkcja oznacza wycinanie lasów, drenowanie mórz i oceanów, zatruwanie wody, gleby i powietrza. Gromadzenie śmieci, z którymi nie bardzo jest co zrobić…

Uratowanie naszej planety oznaczałoby konieczność cofnięcia się z poziomem życia do początków XX wieku. Ponad siedem miliardów ludzi musiałoby zrezygnować z komfortu i zacząć żyć tak, jak żyli ich dziadowie – zrezygnować z komfortu… Przecież to jest tak naprawdę niewykonalne.

Dekady rozwoju, badań, wynalazków, łez, poświęceń i wyrzeczeń miałyby iść na darmo?!? Nie ma mowy. Nasz świat umiera i nic tego nie zmieni – sami na to nie pozwolimy. Bo tacy po prostu jesteśmy. Cała historia naszej cywilizacji jest tak naprawdę historią „ulepszeń” poprawiających komfort naszej egzystencji.


Ostatnio