Zamieszanie wokół zawieszenia kursów miejskich autobusów na teren gminy wiejskiej jest niepokojące nie tylko dlatego, że wielu mieszkańców Ostródy nie dojedzie już nimi do pracy w dużych zakładach w Morlinach czy Tyrowie. Pokazuje też specyficzny sposób myślenia burmistrza Ostródy o współpracy jako takiej.

Brak zdolności do wszelkiego współdziałania jest zapewne najpoważniejszą polską narodową słabością. Czy jest też słabością burmistrza? Czy burmistrz, wzorem prezydenta Trumpa, chce obrazić się na wszystkich przeciwników, odgrodzić miasto murem i w ten sposób „Make Ostróda Great Again”? 


W pierwszym odruchu można pomyśleć: „Po co nam ta gmina?”, ale miasto  nigdy nie funkcjonuje w próżni! A na związki miasta z otaczająca je gminą wiejską warto spojrzeć trochę szerzej. I długofalowo. 
Pomijam już fakt, że jesteśmy z gminą wiejską „spięci” różną infrastrukturą, o której na co dzień nie myślimy.  W końcu Ostróda wodę czerpie z Kajkowa, a ścieki odprowadza do… Tyrowa. Ciężko byłoby się odciąć prawda?

Spójrzmy jednak nie na infrastrukturę, lecz na ludzi.  Miasto liczy, wg oficjalnych statystyk, trochę ponad 32 tys. mieszkańców. I liczba ta stale się zmniejsza. Gmina wiejska to, co prawda, połowa ludności Ostródy (ponad 16 tys.), ale z tendencją do powiększania się. 

Potwierdzają tę tendencję prognozy ludności przygotowywane przez Główny Urząd Statystyczny. Do 2030 roku Ostródzie ubędzie ponad 2 000 mieszkańców. W tym czasie gmina wiejska Ostróda nieznacznie się powiększy!

Dla kogoś, kto patrzy szerzej, najważniejsze jest jednak nie to, ilu ludzi mieszka w mieście, a ilu na wsi. Kluczowe jest to, że razem jest nas ponad 49 tys.! To już jest całkiem spory rynek: rynek pracy, rynek usług czy rynek edukacyjny.

Miasto na wspólnym potencjale korzysta. Większość mieszkańców wsi na przykład na zakupy przyjeżdża do Ostródy, zostawiając żywą gotówkę w tutejszych sklepach, bankach, czy korzystając z usług takich, jak fryzjer lub mechanik. 
Ale pamiętajmy, że taki wspólny potencjał ludności, to miecz obosieczny. Wyobraźmy sobie, że wójt postanawia w Kajkowie zezwolić na wybudowanie dużego centrum handlowego z kinem. Cała Ostróda by tam ciągnęła, stawiając na krawędzi bankructwa lokalny handel, o ofercie miejskiego Centrum Kultury nie wspominając.

Przyjrzyjmy się trochę dokładniej, jak wygląda w liczbach ten nasz wspólny potencjał:

Wspólny rynek pracy

Być może stereotypowo zakładacie Państwo, że gmina wiejska jest biednym obszarem o wysokim bezrobociu. Nic bardziej mylnego! Co prawda bezrobocie na terenie gminy wiejskiej jest większe niż w Ostródzie, ale bardzo nieznacznie. A wskaźnik liczby osób pracujących na 1000 mieszkańców w przeciwieństwie do miasta stale rośnie i jest już wyższy niż w Ostródzie.

Nie ma w tym nic dziwnego, z jednej prostej przyczyny – w przeciwieństwie do miasta, gmina wiejska się nie starzeje, ma dodani przyrost naturalny  i procentowo dużo większy udział ludności w wieku produkcyjnym (czyli potencjalnych pracowników) w ogóle mieszkańców.

Wbrew stereotypom gmina wiejska to też całkiem spory rynek pracy. Co prawda na terenie miasta działa niemal 3 razy więcej firm, ale głównie mikro-przedsiębiorców.  Za to te największe zakłady pracy ulokowane są na terenie gminy. A co ważniejsze, liczba przedsiębiorstw na terenie miasta nieznacznie, ale stale spada. Na terenie gminy rośnie! W efekcie całkiem sporo miejsc pracy ostródzian leży na terenie gminy wiejskiej, a wielu mieszkańców gminy swoja pracą zasila przedsiębiorstwa z terenu miasta.

Dodajmy do tego, że to gmina dysponuje większymi terenami inwestycyjnymi, a miastu brakuje od dawna pomysłu na wspieranie inwestycji i przede wszystkim na poszukiwanie inwestorów, dających wysokopłatne miejsca pracy.  

Wspólny rynek edukacyjny

Wszyscy chyba mamy świadomość, że całe szkolnictwo średnie jest w tym momencie skoncentrowane w mieście. Oczywiście burmistrza to pewnie niewiele obchodzi, bo szkołami średnimi zarządza powiat.  Ale okazuje się, że również miejskie szkoły podstawowe i działające na terenie miasta przedszkola są bardzo atrakcyjne dla mieszkańców gminy wiejskiej. Nie da się ukryć, że sumarycznie wyniki egzaminów ósmoklasisty, czy wyniki egzaminów gimnazjalnych w szkołach miejskich są wyższe, niż te w gminnych.  Nic więc dziwnego, że wielu rodziców mieszkających na wsi właśnie w mieście kształci swoje dzieci.

Jak pokazuje „Sprawozdanie z realizacji polityki oświatowej prowadzonej przez Gminę Miejską Ostróda w latach 2012-2018”, liczba uczniów z terenu Gminy Ostróda (i innych miejscowości) uczęszczających do szkół miejskich w roku szkolnym 2017/2018 wyniosła w miejskich szkołach podstawowych i gimnazjach 310 osób (11,5% wszystkich uczniów).
Przy czym w niektórych szkołach te proporcje były znacznie wyższe i np. w SP 6 dzieci z terenu gminy stanowiły prawie 20% uczniów!

Spróbujmy dodać dwa do dwóch:  fakt, że za uczniem idą pieniądze z subwencji oświatowej i fakt, że  prognozy GUS wskazują, że w mieście w 2030 roku (czyli już za 10 lat!) ubędzie nam blisko 500 dzieci w wieku 0-14 lat. To tak, jakby zniknęła nam jedna duża szkoła podstawowa. Na terenie gminy prognozy pozostają prawie bez zmian.  Czy opłaca się tu miastu myślenie o współpracy z gminą?  

Sytuacja finansowa

Stereotypowo myślimy często też, że gmina jest biedna. Tymczasem, w przeliczeniu na 1 mieszkańca, dysponuje ona o wiele większym budżetem! Krótko mówiąc, jest bogatsza od miasta.  Nic dziwnego, więcej terenów inwestycyjnych, bardzo duże przedsiębiorstwa na jej terenie i znacznie większy procentowy udział mieszkańców w wieku produkcyjnym płacących podatki! A miasto od dawna nie prowadzi żadnej skutecznej polityki podatkowej!

Dzięki temu gminę stać na nadrabianie zaległości i inwestycje w infrastrukturę.  Właśnie rozbudowuje się tu sieć kanalizacyjna. A wskaźnik wydatków na drogi publiczne jest tu większy niż w mieście (poza rokiem 2018, ale te w mieście zaburzyły wydatki na wiadukt).

Patrząc na przytoczone dane, nie dziwią pojawiające się głosy o konieczności rozszerzenia granic miasta. Pomysł wcale nie jest głupi, ale w obecnej sytuacji wydaje mi się dość mało prawdopodobny. Choćby ze względu na to, że wówczas potrzebna by była nie tylko przychylność rady miasta i konsultacje z mieszkańcami, ale też przychylność polityczna na poziomie rządowym (indywidualnie każdą sprawę rozpatruje MSWiA, a zmiana granic leży w kompetencji Rady Ministrów). 

Wygląda więc na to, że póki co jesteśmy na siebie skazani. Pytanie: Czy opłaca się więc Ostródzie na dłuższa metę „wojować” z gminą wiejską, czy może jednak lepiej czerpać korzyści ze wspólnego potencjału?  

W polityce przyjaźnie to nie kwestia emocji, ale realizacji wspólnych interesów.  Może więc panowie mogą jednak usiąść i porozmawiać ze sobą jeszcze raz. Odkładając na bok osobiste sentymenty. Dla dobra nas wszystkich wykorzystać to, co nas łączy.  Na ile znam wójta Fijasa, to sądzę, że jest on w stanie to zrobić. Nie wiem tylko czy na taką rozmowę stać też burmistrza Michalaka.


Cykliczne i oparte na otwartych danych, raporty o stanie naszego miasta i regionu przygotowujemy w ramach wsparcia rozwoju mediów obywatelskich :

Ostatnio