Czy zawiązałeś już pętlę na szyi swojego dziecka?

W trakcie słusznie już minionego urlopu miałem okazję odwiedzić rodzinny kościół mojej żony w Sopocie. Jednocześnie jest to pierwsza parafia, w której przyszło mi służyć po studiach i miejsce, w którym wzięliśmy ślub. Ta przepiękna neobarokowa budowla ukończona w 1919 r., położona w samym centrum Sopotu koło mola, jest również kościołem położonym najbliżej linii brzegowej Bałtyku. Plaża zaczyna się właściwe za ścianą prezbiterium, oddziela je tylko deptak.

I właśnie podczas niedzielnego nabożeństwa, w swoim kazaniu, gospodarz miejsca ks. bp prof. Marcin Hintz, nawiązując do tematyki ekologicznej, zwrócił się do słuchaczy w mniej więcej takich słowach „Czy wiecie, że za 30 lat nasz kościół będzie pod wodą?”.

Sopot, Kościół Ewangelicko-Augsburski p.w. Zbawiciela, źródło: commons.wikimedia.org

Słowa te mnie uderzyły. Niby rzecz oczywista. Niejeden raz każdy z nas widział grafiki czy komputerowe symulacje prezentujące miejsca zalane przez morza i oceany w wyniku podnoszenia się poziomu wód. Nikt chyba nie przypuszczał jednak, że stanie się to tak szybko. Wydawało się, że są to raczej newsy z kategorii science fiction. Tymczasem dziś naukowcy mówią, że do nieodwracalnej katastrofy dojdzie właśnie w okolicach 2050 r. Wtedy nad morze będziemy jeździć w okolice Elbląga, a Trójmiasto podziwiać będą mogli jedynie nurkowie. Oczywiście, o ile będziemy mieli ochotę nad to wtedy już martwe morze jeździć, a naszej głowy nie będzie zaprzątać walka o wodę pitną. Gdy więc wizja zagłady staje się perspektywą na tyle nieodległą, że zahacza o nasze życie i dotyczy miejsc dla nas ważnych, wtedy orientujemy się, że nie jest to scenariusz filmu katastroficznego, ale coś naprawdę realnego i niebezpiecznego. Trzeba być skrajnym ignorantem i głupcem, żeby nie doceniać powagi sytuacji i negować zagrożenia globalnego ocieplenia. 

Tymczasem w powszechnej debacie o ekologii wydaje się nie słyszeć głosu Kościołów. Mam wrażenie, że ta tematyka (przynajmniej w Polsce) utożsamiana jest przede wszystkim ze środowiskami lewicowo-liberalnymi. Chrześcijaństwo (znów tylko w Polsce) utożsamiane raczej z nurtem prawicowo-konserwatywnym wydaje się problemu nie dostrzegać. Czy więc chrześcijanie nie czują się zagrożeni? Nie dostrzegają i nie widzą problemu? Moim zdaniem powinno być zupełnie inaczej. Jeden z najlepszych polskich teologów-biblistów, ks. prof. Marek Jerzy Uglorz, postawił w swojej książce „Ekologiczne wątki w biblijnej historii zbawienia” taką oto tezę: „W biblijnej historii zbawienia ekologia nie jest tylko jedynym z pobocznych tematów, ale genetycznie przynależy do religijnego doświadczenia ludu Bożego, jest cząstką obrazu świata i antropologii.” I ja z tym twierdzeniem w pełni się utożsamiam.

źródło: pixabay.com

Dlatego to właśnie chrześcijanie powinni być tymi, którzy w szczególny sposób są liderami w procesie kształtowania ekologicznych postaw w społeczeństwie. To Kościoły powinny dziś prowadzić projekty edukacyjne i wspierać ekologiczne kampanie społeczne. To chrześcijanie powinni domagać się od swoich rządów proekologicznych zmian legislacyjnych. To chrześcijanie powinni w pierwszej kolejności podejmować świadome decyzje dokonując zakupów i wprowadzając do swojego życia odpowiednie nawyki i praktyki. Bo czy brak szacunku wobec stworzenia nie jest jednocześnie pogardą dla Stwórcy? 

źródło: pixabay.com

Osobiście dumy jestem z tego, że mój Kościół, choć stosunkowo niewielki w skali kraju, podejmuje szerokie działania na tym polu. Synod (najwyższa władza Kościoła) ogłosił rok 2019 rokiem „troski o stworzenie”, a w kwietniu przegłosował i opublikował stanowisko pt. „Stworzenie, troska i odpowiedzialność”. Poza tym podejmuje szereg działań praktycznych. W parafiach odchodzi się od stosowania plastiku, wprowadza segregację odpadów, rekomenduje się picie kranówki, instaluje się energooszczędne oświetlenie i sprzęty, parafian zachęca się do korzystania z publicznych środków transportu oraz organizacji wspólnych dojazdów na nabożeństwa samochodami dla osób mieszkających blisko siebie. Parafie przygotowują również miejsca parkingowe dla rowerów promując akcję „Niedziela bez samochodu”.  Niektóre parafie prowadzą „lodówki społeczne”, by dzielić się jedzeniem. Nieruchomości kościelne w miarę możliwości przystosowuje się do ekologicznych źródeł energii. Angażujemy się też w wiele projektów edukacyjnych i jesteśmy partnerem ruchu Fairtrade – sprawiedliwego handlu.

Jakie jest miejsce ekologii w życiu chrześcijanina, co z tego wynika i czy zaciskamy pętlę na szyi swoich dzieci – już za tydzień w kolejnej części mojego tekstu. Zapraszam do lektury i dyskusji.


Ostatnio